O butach z powyższego zdjęcia (na nogach uroczej Josefin) przypomniał mi niezawodny Fecodrobe. Spokojnie, nie będę Was przekonywała, że to najnowszy trend bez którego absolutnie nie możecie się obyć tej wiosny. Wierzcie mi – możecie:)
Ciężko pisać o butach, których się nie nosi. Kaloszy zazdroszczę innym tylko wtedy, kiedy pogoda pozostawia wiele do życzenia, czyli np. teraz. Ponieważ w tym roku postanowiłam przesiąść się z komunikacji miejskiej na rower zakładam, że wcześniej (lub później) będę musiała się na nie skusić…albo spojrzeć na nie przychylniejszym okiem. Kalosze są fajne, bo: świetnie chronią przed deszczem, są łatwe w czyszczeniu i uniwersalne. Jedyne co mnie zastanawia: jak guma układa się na nodze, czy jest wygodna i lekka? Poniżej kilka par całkiem ładnych i oryginalnych kaloszy. Jak Wam się podobają – warto je mieć?
Foto: fluorished/elle/carolinas.mode/aestetyczny
20 komentarzy
kaloszki są świetne Ag, przekonaj się! Ja swoje szare (w moim przypadku uniwersalne, bo większość ubrań mam w czerni, niebieskościach i szarościach) kupiłam za 10 euro podczas ulewnego deszczu w Wenecji i nosze je z dumą do dziś. Są wygodne, czasem życie mnie zmusza by w nich chodzić parę godzin, rozgrzewają się i wtedy ciężko się je zdejmuje. Ale nie obcierają stóp ani nic. Ja sobie nie wyobrażam życia bez kaloszy!
Mam takie właśnie dylematy kaloszowe od dawna i nie potrafię sobie na postanowione przez Ciebie pytanie odpowiedzieć. Na razie staram się tak organizować sobie życie, żeby nie musieć wychodzić w deszczową pogodę. 😀 No naprawdę nie wiem co z tymi kaloszami, totalna ambiwalencja mną rządzi względem tych butów. 😉
a te buty Józefiny to wpisuję na listę moich must have!
Kalosze kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy dziadkowie mieli jeszcze gospodarstwo i hodowali krowy – właśnie takie kalosze, wtedy zwane „gumiakami” zakładali, kiedy szli czyścić stajnię z obornika.
Z tego też powodu, gdy widzę Huntery, wyglądające dokładnie tak, jak tamte kalosze-gumiaki z targu u Ruskich kosztujące w sklepie ok. 500zł to sobie myślę za każdym razem, że chyba kogoś…
Ja swoje kalosze zakupiłam podczas gorączkowych poszukiwań z kilkuset osobami na karku, które również były w potrzebie. Mowa oczywiście o Openerze i tłumie optymistów, którzy w takie przyziemne sprawy jak prognozy pogody nie wierzą, a później mają takie niespodzianki. Dorwałam w końcu kalosze w kolorowe grochy za całe 50zł i do dziś się świetnie trzymają. Nie mają naklejki prawdziwego łowcy, więc zdaję sobie sprawę, że to -10 do lansu 😉 Więcej niż 50zł na gumiaki wydałabym tylko na te Agatha Ruiz de la Prada. Tak czy inaczej kalosze polecam, nie widzę innej alternatywy na dni takie jak dzisiejszy chociażby.
ciekawe…
Zawsze do usług:)
posiadaczki Hunterów bardzo je sobie chwalą twierdząc, że są niezastąpione w deszczowe dni lub np. gdy pada deszcz ze śniegiem w zimie i ja im wierzę, ale sama jeszcze się nie odważyłam jakoś na zakup:)
Pewnie że tak! ale szczerze mówiąc bardziej interesuje mnie kurtka pierwszej Pani na zdjęciu pod postem 🙂
Pozdrawiam ciepło,
a wszystkie Panie zapraszam do siebie
po odrobinę kobiecej przyjemności 🙂
na lenka-store.pl
hunterki owszem – szczególnie na grubszą skarpetkę.
Bajeczne kalosze 🙂
xoxo
ciekawy blog!!
pozdrawiam:)
widzę, że deszczowa pogoda nie tylko nas zainspirowała do napisania posta o kaloszach :))
zapraszam do nas, trochę inne zdjęcia w tym temacie 🙂 http://littlefinspiration.blogspot.com/
te z pierwszego zdjęcia są boskie! chcę takie 🙂
nie byłam u Ciebie już jakiś czas. I mam tyle zaległości. Po pierwsze śliczny wystrój strony. Po drugie – uwielbiam Twoje wpisy wnętrzarskie, są bardzo inspirujące. Po trzecie kalosze z pierwszego zdjęcia intrygują;)
Ja chyba też muszę się w końcu do nich przekonać :/
Świetne!
Te kalosze Ruiz de la Prady są fantastyczne !!!
Niedawno odkryłam w sieci zdjęcia jej butików – to są tak cukierkowe, przeurocze miejsca, że koniecznie kiedyś muszę odwiedzić chociaż jeden z nich 🙂
Kalosze?
Nie noszę, ale lubię oglądać;)
Gzie można kupić te piękne, przezroczyste kalosze ze zdjęcia z Josefin ??? Z góry dziękuję za odpowiedź 🙂