Rozmaitości

Prezenty…last minute.

12/22/2014

Obiecałam sobie, że w tym roku nie będzie postu typowo prezentowego. Myliłam się – będzie, ale wyjątkowy, bo przeznaczony tylko dla mnie. Dla tych z Was, którzy poszukują czegoś wyjątkowego na ostatnią chwilę odsyłam do zeszłorocznych propozycji: prezenty w kolorze białym, czarnym (moje ulubione!) i dla patriotów. Większość odpowiedników znajdziecie jeszcze w centrach handlowych, które w tym roku (być może to tylko moje złudne wrażenie) nie są tak oblegane jak zwykle w okresie około świątecznym. Być może konsumpcjonizm przeniósł się na dobre do internetu, pozostawiając tradycyjne centra handlowe dla tych, którzy zanim kupią – muszą daną rzecz przymierzyć?

Pośród moich prezentów last minute znalazło się kilka rzeczy, które są moim marzeniem do zrealizowania w 2015 roku. Mowa tutaj o tych zdecydowanie droższych, których zakup będzie wiązał się z kilkoma miesiącami oszczędzania, ale – jestem pewna – wydanie tych pieniędzy wynagrodzi kilka miesięcy odkładania konkretnej sumy do świnki – skarbonki. Wśród prezentów również pozycje, które już mam, bądź za chwilę Święty Mikołaj zostawi mi je w skarpecie pod choinką.

Co więc znalazło się na mojej liście?

1. Bielizna – długo myślałam nad wyborem odpowiedniej marki. W końcu padło na Reformy. Projekty Eweliny Rosłaniec śledzę od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłam je na jednym z facebookowych profili. Architektoniczne, może nieco babcine wzory, ale podane w kobiecej i ultraseksownej, nowoczesnej odsłonie. Nie dziwne, że idea jaka im przyświeca mówi, że to bielizna do eksponowania. Projekty są proste, ale intrygujące. Nie sposób przejść koło nich obojętnie. Mi na pewno się nie uda.

2. Jeansy – noszę je nieprzerwanie od najmłodszych lat. Zazdroszczę koleżankom, że potrafią o nich zapomnieć i częściej nosić sukienki niż spodnie. U mnie tak się nie da. Jeśli mogę, nie rezygnuję z nich nawet podczas bardziej oficjalnych uroczystości wybierając model w kolorze ciemnym lub czarnym. Kupuję je częściej niż jakąkolwiek inną część garderoby. Na zdjęciu jeden z moich ulubionych modeli: jegginsy (z niskim i wysokim stanem to nie istotne, bo i jedne i drugie są świetne) z American Eagle Outfitters. Idealnie dopasowane ze zwężanymi nogawkami, wytrzymałe i o ładnym odcieniu granatu, z odpowiednim kolorem nitki i dodatkiem elastanu, żeby chodziło się w nich przyjemnie bez względu na porę dnia. Latem podwijam nogawki i noszę je do baletek, zimą zmieszczą się do kozaków i emu. Jedynymi słowy: „ciuch uniwersalny”.

3. Fotel marzenie – Butterfly chair – „krzesło motyl” zwane również BFK (od pierwszych liter jego twórców) zaprojektowane w 1938 roku przez argentyńskie studio Austral Group. Kawałek wygiętego metalu i nałożona na niego płachta materiału przypomina fotel wędkarza. Pierwowzór powstał już w latach ’70 XIX wieku jako Tripolina, którą z łatwością można było złożyć i zabrać ze sobą. Dziś stanowi jeden z podstawowych elementów skandynawskiego wystroju wnętrz. Mój ideał czarny ze zmatowionej skóry. W Polsce trudno dostępny, ale nie ustaję w poszukiwaniach. Ten ze zdjęcia pochodzi ze sklepu Loftbar. Cena? Od 1200 (lniane pokrycie) do 3500 zł (skórzane).

4. MacBook Air – po prostu potrzebuję nowego komputera, bo mój biały Mac powoli przechodzi o historii. Dla jednych produkty z jabłuszkiem to efekt snobizmu i niezrozumiały trend. Dla mnie te komputery są po prostu…łatwe w użyciu, niezawodne i lekkie. Czy trzeba chcieć czegoś więcej?

5. Książka – Elegantki. Moda ulicy lat 50. i 60. XX wieku. Krótki opis ze strony wydawnictwa: „(książka) Agnieszki L. Janas to pierwsza publikacja o fenomenie polskiej mody lat 50. i 60. oglądanym przez pryzmat codziennego życia. To pełen urokliwych wspomnień zapis z podróży w czasie z modą w tle. Bohaterki różni wiele: miejsce zamieszkania, status społeczny, zawód, poziom popularności. (…) Autorka pyta je o to, czym żyła wówczas Polska oraz na czym polegała elegancja w tych niełatwych czasach. Książka staje się wehikułem, pozwalającym poznać życie bohaterek, które na przekór niesprzyjającym realiom były prawdziwymi elegantkami: Ewy Wiśniewskiej, Jadwigi Mazurek, Ewy Opackiej, Krystyny Mazurówny, Eleonory Siedleckej, Elżbiety Janas, Beaty Tyszkiewicz, Jolanty Plenzner, Moniki Dzienisiewicz-Olbrychskiej, Marii Jarosek, Teresy Tomaszewskej-Jakuczyn, Emilii Modrzejewskej, Ewy Marii Morelle.”. Sam opis brzmi już zachęcająco, a nazwiska tylko potęgują moją ciekawość. Do przeczytania koniecznie!

6. Plakat – CongStudio. To będzie już kolejny plakat z Barcelony. Congostudio zawsze idealnie trafia w mój gust. Fotografie są piękne i efektowne. Teksty proste i trafiające w punkt. Do kupienia na etsy.com.

7. Perfumy – tutaj nie zmienia się nic od kilku lat. Cały czas próbuję zdecydować się na flakonik Creed, króla zapachów i zapach króli. Himalaya albo Virgin Island Water – obydwa męskie lub unisex, jak podają niektóre sklepy internetowe. Cena odstrasza, ale zapach pozostaje niezapomniany. W tym pierwszym czuć bergamotkę i pomarańczę, piżmo i pieprz, a przede wszystkim zapach gór (perfumy powstały na pamiątkę wyprawy wspinaczkowej Oliviera Creeda w Himalaje). Virgin Island nawiązuje natomiast do atmosfery panującej w tropikach. Stąd też przeważa tu zapach orzechów kokosowych i mandarynki, biały rum z Antylów oraz piżmo z Tonkinu.

A jak wygląda Wasza lista prezentów last minute?

Zdjęcia: strony producentów i Pinterest 🙂

You Might Also Like

4 komentarze

  • Reply Kelly 12/25/2014 at 11:06 AM

    Takie prezenty to ja rozumiem 🙂 Ten plakat piękny!

    • Reply Jag 12/28/2014 at 11:18 PM

      Polecam bardzo. Szybka dostawa i piękno zamknięte w tubie do powieszenie od razu na ścianę 🙂

  • Reply Young Oak Box 01/01/2015 at 6:38 PM

    Plakat i MacBook – moi faworyci <3

    • Reply Jag 01/03/2015 at 12:53 AM

      Moi też, zdecydowanie. No i niestety, o ile plakat mogę mieć w każdej chwili, o tyle na MB muszę poczekać 🙂

    Leave a Reply