Lubię jesień. Pisałam o tym między innymi w poście o modnych ubraniach w kolorze dyni, o najlepszych dodatkach i butach. Mam wrażenie, że jesień jest najbardziej demokratyczną porą roku. Dla tych, którym za ciepło pozostawia możliwość chodzenia w bluzkach z krótkim rękawem. Zmarzluchom zarzuca na ramiona skórzane kurtki i – tak modne ostatnio – poncza. Czasem postraszy deszczem i zmusi do założenia kaloszy, innym razem przygrzeje ostatnimi promieniami słońca. Ponadto jej paleta barw jest imponująca: kolor żółty i czerwony to podstawa, świetnie radzi sobie też z błękitami, jasną i zgniłą zielenią, brązem, bordo, wszystkimi odcieniami fioletu, czernią i pomarańczem. Generalnie pozwala nam na wszystko. Chociaż może to nie jesień, a zmieniająca się moda sama w sobie? O ile jeszcze kilka lat temu można było powiedzieć, że coś jest modne (lub nie jest), o tyle teraz sama zastanawiam się, gdzie leży ta osobliwa granica?! Czy w ogóle jeszcze można mówić o „byciu niemodnym”?
Patrząc na to co dzieje się na blogach z modą uliczną okazuje się, że każdy miks jest dozwolony. Nikogo nie dziwi dziś łączenie znanych marek sieciowych z ubraniami z pokazów. Wielkie domy mody – bez zbytniego skrepowania – wielokrotnie korzystały i korzystają z inspiracji, które dostarcza im ulica. Widać to bardzo dobrze na zdjęciach załączonych do niniejszego wpisu. Oprócz przyjemnych dla oka zestawów do zainspirowania się, pojawia się poczucie „gdzieś to już widziałam”, „chyba już coś podobnego nosiłam”, „mam to na dnie szafy”. Być może się mylę, ale moda zatacza ogromne koło, a trendy pożerają same siebie tworząc feerię udziwnień i stylów dostępnych dla każdego. Wśród najmilszych w tym sezonie znajdziecie obszerne swetry z golfem (Koszmar z dzieciństwa? Nie sadzę!), skórzane ubrania, poncza dla tęskniących za dzikim zachodem. Jest z czego wybierać. Zresztą, przekonajcie się same, a potem koniecznie zajrzyjcie do własnych szaf.
Foto: harpersbazaar
8 komentarzy
Dzisiaj to chyba trochę obciachowo jest ubierać się modnie 😉 Ja też lubię jesień, ale dopóki nie muszę zakładać rajstop do spódnicy… czyli właściwie mogę już jesieni nie lubię:) Za to nie mogę się doczekać, kiedy wykorzystam moją kolekcję czapek!
Też tak uważam, że obciachowe jest być modnym. Normcore’owcy coś o tym wiedzą 😉 A co do czapek: myślałam, żeby wrzucić je do zestawienia, ale zbyt kojarzą mi się z zaawansowaną zimą. Chociaż, jeśli mocno bym się zastanowiła, to zeszłej jesieni nosiłam je już w połowie października. Pora chyba uaktualnić ten post! 🙂
Heh..chyba się z Tobą zgadzam co do bycia modnym 🙂
Zauważyłam po sobie, że coraz częściej – gdy ktoś mnie pyta czy dana rzecz jest modna – odpowiadam: po prostu zastanów się czy jest w Twoim stylu i posłuży Ci dłużej niż sezon. Trochę nie rozumiem takiego podejścia, bo ja wiem czego w danym momencie potrzebuję i po prostu tego szukam. Jak coś jest dobrej jakości to staje się ponadczasowo modne.
Mam dokładnie tak samo. Generalnie daleka jestem od poszukiwania ubrań z danego sezonu, raczej skłaniam się ku uniwersalnym klasykom (skóra jesienią, niebiesko – białe paski latem, biała koszula wiosną, itp.). Wolę wydać pieniądze na dobre buty i fajną torebkę, które nawet lekko zeszłoroczny zestaw odświeżą jak należy.
Ponczo, ponczo, ponczo mnie baaardzo cieszy! I golfowe swetry też 🙂
Golfowe swetry rządzą 🙂 No i nie zawsze trzeba szukać ich w regularnych sklepach, bo często są do znalezienia za grosze w lumpeksach.
Naprawdę, teraz będą golfowe swetrzyska w „modzie”? 🙂
Naprawdę 😉 Wreszcie – chciałoby się powiedzieć. Chociaż u mnie ten trend występuje jakoś od wczesnych lat podstawówkowych:)