Zamiast standardowych życzeń, dziś słów kilka o rzeczach, bez których okres świąteczny nie byłby dla mnie tym, czym powinien. Wybaczcie, że zabrakło na mojej krótkiej liście pierogów, kutii i skarpetek, tym razem postawiłam na to co ładne i ultra kobiece. A jak wygląda Wasza świąteczna lista?
1. Sukienka: Najlepiej jeśli błyszczy. Idealnie zastąpi niejedną biżuterię. Ta od Michała Szulca byłaby idealna na dzisiejszy wieczór (niestety nie jestem jej szczęśliwą posiadaczką), ale pewnie jak zwykle wybiorę coś małego i czarnego:)
2. Buty: Jeśli błyszcząca sukienka to dla Was za dużo – może skusicie się na wygodne baleriny w odpowiedniej, złotej oprawie? Myszki na stopach zapewni Wam Marc Jacobs. Ja jestem ich szczęśliwą posiadaczką…a i tak ich nie noszę. Zostawiam je na specjalne okazje:)
3. Ciastka: Moje ulubione – Cranberry Noel – maślane z dużą ilością żurawiny i orzechów (tych ostatnich nie ma w oryginalnym przepisie). Ciasteczka piekę tylko w święta, chociaż te mogłabym jeść przez cały rok. Idealnie sprawdzają się jako dodatek do porannej szklanki mleka lub kakaa. Są bardzo proste w wykonaniu. Poza tym świetnie sprawdzają się jako słodkie prezenty. Przepis na ciastka z żurawiną znajdziecie tutaj [klik].
4. Piosenka: „Piosenka jest dobra na wszystko” – śpiewali kiedyś Starsi Panowie. Moim absolutnym hitem, oprócz kilku klasyków w wykonaniu Franka Sinatry, jest oczywiście numer „Last Christmas” zespołu Wham!. Co z tego, że oklepany i kiczowaty. Bez niego nie istnieje dla mnie świąteczna atmosfera.
5. Świeca: Ostatnio polubiłam się z zapachowymi świecami, chociaż kiedyś wolałam ich bezzapachową wersję. Budują klimat i nastrój, pięknie komponują się z bożonarodzeniowym stołem. Świeca ze zdjęcia to mój numer 1, ciężki do zdobycia w Polsce – Creed (występujący głównie w formie flakonika z perfumami). Pachną jak milion dolarów, nie dziwne, że to jedyne perfumy, których używa brytyjska królowa.
6. Coś co lśni: Bardzo lubię balsamy z drobinkami, które ładnie odbijają się w ciepłym świetle świec (patrz wyżej). Latem świetnie komponują się z opalenizną, dlatego używam ich zawsze wtedy, kiedy chcę poprawić sobie humor. Moja tegoroczna wersja to „Red” – przepięknie pachnący spray od Bath and Body Works.
7. Kolor ust: Oczywiście, że czerwony. Jeśli chcecie zaszaleć: w tym roku im ciemniejsze usta, tym lepiej. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonane, zajrzyjcie do mojego postu o ustach w kolorze wina, jest w czym wybierać.
8. Do wypicia: Champagne, please! O ile w czasie Wigilii nie piję alkoholu, o tyle w drugi dzień świąt już go sobie nie odmawiam. Na co dzień rozgrzewa mnie najsłodsze grzane wino, jakie tylko jestem w stanie przygotować, ale od święta wybieram klasycznego, wytrawnego szampana z dużą ilością bąbelków. Pycha!;)
————W e s o ł y c h Ś w i ą t————
5 komentarzy
też nie wyobrażam sobie świąt bez „Last Christmas” hihi a sukienka od Szulca boska:) Wesołych Świąt:)
Sukienka od Szulca i czerwone usta – niczego wicej mi do szcześcia nie potrzeba:)
Piękna, ciepła i niezapomnianych momentów w te święta !
Przyznam, że dla mnie Boże Narodzenie bez WHAM też jest… wybrakowane. Uwielbiam ten kicz i melodramatyzm. jest BOSKI 😉
Very great post. I simply stumbled upon your weblog and wanted to
say that I’ve truly enjoyed browsing your blog posts. In any case I’ll be subscribing for your feed and
I’m hoping you write once more soon!
Feel free to surf my homepage – bodrum immobilien
🙂