John Ruskin, jeden z ojców współczesnej teorii konserwacji zabytków, w połowie XIX wieku nawoływał do pozostawienia ruin w stanie częściowego upadku: nic bowiem – jak twierdził – nie oddaje charakteru starej budowli jak ślady pozostawione przez czas. Idee przypisujące rumowiskom cechy szlachetne i wzniosłe przypominają niektóre obrazy Caspara Friedricha, nieco wcześniejsze niż teoretyzowanie Anglika. Na jednej ze szkockich wysp – Isle of Coll – marzenia Ruskina i wizje Friedricha zdają się być zrealizowane w 100 procentach. White House wybudowano ok roku 1700 dla zarządcy ziem należących do rodziny Maclean. Był to jeden z najpiękniejszych domów w okolicy, niefortunnie jednak wybudowany na piaszczystym, niepewnym gruncie. Sto lat później budynek opustoszał a na elewacji zaczęły pojawiać się pierwsze pęknięcia. Zapomniany i opuszczony niszczał smagany przez zimne wiatry ścierające się nad skalistym wybrzeżem. Ponad 150 lat musiał czekać na nadejście lepszych czasów. Potomkowie budowniczych tego wapiennego domu, zmęczeni życiem w Londynie postanowili wrócić w rodzinne strony razem z trójką dzieci. Alex i Seonaid Maclean początkowo zamieszkali w XIX kamienicy rodziców, ale ścisk, przygnębiające wnętrze i brak widoku na ocean spowodowało, że szybko przypomnieli sobie o zapomnianej, stojącej na odludziu rezydencji zarządcy. Ponieważ główna struktura została właściwie nienaruszona Alex i Seonaid zdecydowali się na połączenie ruiny z dobudowanym, nowoczesnym domem rodzinnym. Miał być od przede wszystkim funkcjonalny, jasny i przestronny. Oryginalne wejście odrestaurowano, połączono z długim, szklanym korytarzem i nową kamienno – drewnianą konstrukcją, gdzie ulokowano m.in. 5 sypialni, salon z piecem, otwartą kuchnię i jadalnię. To właśnie ta ostatnia stanowi najważniejszy punkt odnowionego domu – z zapierającym dech w piersiach widokiem na ocean i bezkresne pustkowie. Zakładam, że nie jednej z nas wpadła by do głowy powieść Emily Bronte, gdzie bohaterowie uciekali na wichrowe wzgórza, równie opustoszałe i zimne. Jak Wam się podoba takie rozwiązanie? Skusiłybyście się na zamieszkanie na takim pustkowiu?
Foto: Andrew Lee via e-architect
10 komentarzy
Niesamowita przestrzeń, aż mam ochotę odetchnąć pełną piersią! W architekturze bardzo cenię umiejętność łączenia starego z nowym. Stworzenie takiej symbiozy wymaga od architekta niezwykłej wrażliwości i szacunku wobec dawnego życia budynku. Dom doskonale komponuje się ze skalistym krajobrazem tworząc harmonię w jakiej chciałby mieszkać chyba każdy z nas. Chapeau bas! 🙂
@iOliW: Niestety nie widziałam, na pewno nadrobię! Dzięki!:)
@Harel: Czytałam w jednym z reportaży, że właścicielka domu jest specjalistą od sztuki chińskiej, współpracuje z Sotheby’s – raczej musi mieć internet:) Łatka byłaby w raju:)
@Kelly: Też nie lubisz firanek?:)Mi się marzy taki luz bez sąsiadów.
@sorriso: 🙂 🙂 🙂
@Kaam: Ja też!
@Adelina: Wydaje mi się, że to był celowy zabieg, ale faktycznie trochę mało urozmaicone wnętrze, sam dom za to wygląda oszałamiająco.
@Ania: Dziękuję bardzo i pamiętam o mailu, pamiętam:)
@Adriana:Friedrich to chyba jeden z moich ulubionych malarzy, generalnie klimat ruin i opustoszałych terenów jest mi bardzo bliski.
Dziękuję za komentarze!
Dom jak z bajki! Z chęcią w tej chwili bym się tam przeniosła… Zgadzam się z duchem romantyzmu, ruiny są piękne, są namacalnym dowodem przemijającego czasu… A obrazy Friedricha uwielbiam;)
ja tam bym się nie wahała… genialne.
aha, i spóźnione 100 lat z okazji bloga 🙂
Z natury jestem samotnikiem wiec dla mnie jak znalazl 🙂 Tylko srodek byl zmienila bo troche ciemno i nudno ale dom sam w sobie wyglada niesamowicie!
Dałabym wiele za taki widok!
dla mnie bomba…z takiego otoczenia można czerpać całymi garściami 🙂
Dom piękny a brak sąsiadów umożliwia posiadanie takich okien bez firanek 😉
Ja nie jestem pewna, natomiast mój mąż, jak tylko zobaczył te zdjęcia, stwierdził, że kiedyś chciałby tak mieszkać :))). W sumie może bym się skusiła, jeśli byłby dobry internet ;).
Dom jest śliczny, ale nie wiem czy chciałabym mieszkać na takim odludziu, jestem jednak stadną osobą :)) Na Travel&Living była kiedyś seria Grand Designs, jeżeli nie oglądałaś to polecam. Moje niedzielne przedpołudnia były pod znakiem tego cyklu.