Ten weekend należał do wyjątkowo ciepłych i słonecznych. Po raz pierwszy więc w tym sezonie zaczęłam gorączkowo rozmyślać o wprowadzeniu kilku nowości do mojej garderoby. Wymarzone białe dżinsy już czekają na swój debiut, zapas koszulek w paski też jest wystarczający, a ulubione trampki miały już okazję zakosztować w cieplejszych dniach. Niby wszystko jest dopięte na ostatni guzik, szafa odświeżona, czeka na godzinę „0”. Podczas ostatniego buszowania po internecie okazało się, że są jednak takie marki, których nadmiar w mojej szafie, nie zasmuciłby mnie ani trochę. Ba, ich widok wzmocniłby poczucie, że do nowego sezonu jestem przygotowana jak należy. Ubrania, które za chwilę zobaczycie to rzeczy, w które możecie spokojnie zainwestować, bo nie dość, że sprawdzą się podczas obecnej wiosny, to traktowane z należytą uwagą, sprawdzą się również w przyszłym sezonie. Wiele z nich, już teraz, może przypisać sobie miano nieśmiertelnych klasyków. I co najważniejsze są to polskie marki, nie znajdziecie tych ubrań w żadnej sieciówce.
Bynamesakke.
Jeśli myślę o typowo miejskiej modzie, która idealnie skomponuje się z innymi elementami naszej garderoby, to pierwsza na myśl przychodzi mi marka Bynamesakke. Projekty na nadchodzący sezon to miks klasycznych, znanych już wcześniej fasonów i kilku przyjemnych dla oka nowości. Iza Keyes, kiedyś stawiała na prostotę, potem na bycie bardziej stylową, jak sama pisze na stronie swojej marki. Teraz wydaje się, że w swoich kolekcjach znalazła idealny balans między tym co wygodne, a modne, między prostotą, a byciem stylowym. Tylko z pozoru jest to sztuka prosta i łatwa do opanowania. Połączenie idealnych materiałów z wyglądem ubrań, które może nosić każdy bez względu na wiek, to już niebywały sukces. Bynamesakke udaje się to nieprzerwanie od kilku sezonów. W gorącej miejskiej dżungli możemy nosić więc klasyczne bawełniane t-shirty, proste tuniki, luźne spodnie dresowe, które świetnie dopełni dobrze skrojona marynarka i klasyczna biała koszula. Jest też coś do zarzucenia na siebie, jeśli tylko wieczór stanie się chłodniejszy, np. swetry przewiązywane w pasie. Brak w projektach Bynamesakke detali, co w tym przypadku jest zaletą. To ubrania wygodne, dopasowane do naszego stylu życia i przyjemne dla oka jednocześnie.
Michał Szulc „The Past”
O kolekcji Michała Szulca powiedziano i napisano już całkiem sporo. Nie będą tutaj zagłębiać się w szczegóły, pokażę Wam po prostu kilka sylwetek, które w sposób szczególny mnie urzekły. Królują więc biel, beże i wyblakłe róże oraz wzory, które skojarzyły mi się z rozrzuconymi na stole bierkami, w które namiętnie grałam w czasach dzieciństwa. Sam projektant przyznał, że inspirowały go lata 70. i 90, a te inspiracje widać najwyraźniej w kurtkach i płaszczach, geometrycznych cięciach, powiększonych detalach (spójrzcie na te gigantyczne kieszenie!). Płaszcze oversize z równie obszernymi klapami, żakiety i koszule to zdecydowanie najsilniejszy element tej kolekcji. Sylwetki opływają ciało dzięki delikatnym materiałom – bawełnianemu batystowi, drukowanej satynie jedwabnej, cienkiej wiskozie. Srebrne frędzle idealnie wpisują się w obecne trendy, a na całkiem nieoczywiste kolory, jak na tę porę roku, kuszą mnie, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o nieodłącznej (jak dla mnie) czerni.
The Odder Side.
Wyobraźcie sobie leniwe, sobotnie popołudnie na wsi. Leżycie na hamaku zajadając się ulubionymi czereśniami z ogródka babci. Słońce przebija się przez liście drzew, wieje przyjemny wiatr. Możecie leżeć w piżamie, ale jeszcze lepiej jeśli będzie to pięknie skrojona, prosta sukienka z odkytymi plecami albo ulubiony t-shirt z miękkiej bawełny, lekko rozkloszowana spódniczka z lnu, sweter kimono w ulubionych szarościach. Jeśli myślicie, że takich ubrań nie ma, to jesteście w błędzie. Przed chwilą polska moda wzbogaciła się o kolejną markę, którą po prostu chce się nosić. To The Odder Side, która mówi o sobie, że jest odmienna i przewrotna. Ta odmienność leży w formie: prostej, łatwo komponującej się z innymi częściami garderoby (tak jak Bynamesakke), zakończonej zmysłowym rozcięciem na plecach. Gołych pleców zdecydowanie brakowało w polskiej modzie i The Odder Side idealnie wypełnił tę niszę. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych polskich marek na nadchodzący sezon.
Foto:
Bynamesakke: materiały prasowe via Harel
Michał Szulc: Bartek Szmigulski
The Odder Side: Agnieszka Kulesza i Łukasz Pik
7 komentarzy
Mnie najbardziej przekonuje The Odder Side, a zwłaszcza ta ttps://www.showroom.pl/p/7617,the-odder-side-t-shirt-szary-z-odkrytymi-plecami ich szara bluzka- niby tylko zwykły t-shirt ale to wycięcie i luźny krój dają pole do wyobraźni…
A mi się wszystkie marki podobają. Doskonały styl na wiosnę !
Pozdrawiam
Cieszy mnie to niezmiernie 🙂 Dziękuję za komentarz.
The Odder Side to już małe uzależnienie, ale co ja na to poradzę, że pasuje do wszystkiego/obie dotychczasowe kolekcje są spójne i można tworzyć tysiące kombinacji/ubrania są wygodne, ponadczasowe i kobiece (sexy w przewrotny sposób). Ale obie pozostałe marki także dodaję do „ulubionych”!
Hej Weroniko 🙂 Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Te ubrania po prostu chce się nosić. I cieszę się, że pozostałe dwie marki również przypadły Ci do gustu. Dzięki za komentarz!
The Odder Side przemawia do mnie najbardziej, szczególnie to leniwe popołudnie na wsi. Cudne są te ubrania <3
Oj tak, widzę Cię w nich, Droga Haukotello 🙂 Ja niestety nie mogłam zdecydować się na jedną markę, więc postawiłam na wszystkie trzy 🙂