Kiedy 16 października w sieci pojawiły się zdjęcia oczekiwanej kolekcji H&MxBalmain pomyślałam, że to specjalny zabieg marki, żeby jeszcze bardziej nakręcić zainteresowanie tym wydarzeniem. Jak się potem okazało, H&M do końca zależało na utrzymaniu konkretnych ubrań w tajemnicy, mimo tego, że wcześniej niektóre gwiazdy zdradzały elementy kolekcji. Było to jednak tylko kilka uroczych sukienek, które podgrzewały emocje. Od najbliższego czwartku – 5 listopada – każdy będzie miał okazję sam przekonać się, jak ubrania wyglądają na żywo i kupić je w jednym z dwóch polskich sklepów (w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej oraz w Krakowie w Galerii Krakowskiej) lub online.
W wielu wywiadach Olivier Rousteing przyznaje, że współpraca między nim – dyrektorem kreatywnym Balmain, jednego z najstarszych francuskich domów mody – i szwedzką sieciówką układała się bardzo dobrze. H&M ingerowała jedynie w długość spódnic i sukienek, pozostawiła mu jednak dowolność w operowaniu detalem i zgodziła się na wprowadzenie elementów, które na co dzień ciężko szukać na półkach jej sklepów.
Spędziliśmy tak wiele czasu nad kolekcją – wspomina w jednym z wywiadów dla magazynu Vogue – upewniając się, że każdy z jej elementów będzie absolutnie w stylu Balmain. Poświęciłem się tej współpracy, tak jakbym pracował nad własną kolekcją bo chciałem mieć pewność, że ubrania będą perfekcyjne. I faktycznie, patrząc na zdjęcia z katalogu dokumentującego efekty współpracy, można z łatwością potakiwać głową z uznaniem i – jednocześnie – lekkim niedowierzaniem, że tak bogato zdobiona kolekcja będzie dostępna dla szerszej publiczności. Hafty, koraliki, drapowania, satyna i welur, złote nitki, skóra i sztuczne futra, poczucie luksusu i ekskluzywności przypominające najlepsze ubrania sceniczne gwiazd muzyki lat 80. Do tego topowe modelki prezentujące kolekcję podczas nowojorskiego pokazu na Wall Street – ta kolekcja od początku była skazana na medialny sukces.
I mimo tych wszystkich “ochów” i “achów” muszę przyznać, że kolekcji H&MxBalmain nie znajdziecie w mojej szafie. Pierwszy powód jest dość banalny: ceny. Przy sukience kosztującej około 1500 złotych mam ochotę zainwestować w oryginalny produkt marki (nawet jeśli starczy to co najwyżej na portfel albo okulary sprzed dwóch sezonów). I mimo świadomości, że te ubrania wykonane są naprawdę dobrze, mam wrażenie, że takie pieniądze powinnam przeznaczyć na coś innego. Po drugie: kopie – czyli coś co sprawia, że ubrań z kolaboracji z projektantami nie kupuję. Oliver przyznał, że korzystał ze swoich wcześniejszych projektów przygotowywanych dla Balmain. Nie jest to nic nowego (podobna sytuacja miała miejsce podczas współpracy z Isabel Marant czy Marni) i nie będę wskazywała Wam dokładnie, o które ubrania z której kolekcji chodzi, bo musiałabym wymienić wszystkie najbardziej sztandarowe elementy tej kolekcji (polecam w tym wypadku Instagram Harel, m.in. tu, tu i tu). Rousteing tłumaczył się tym, że zależało mu na „przeniesieniu swoich najlepszych projektów (z początkowego okresu pracy dla Balmain) na łono H&M”. Reaktywując je , pozwala na cieszenie się modą również tym mniej zamożnym, głównie młodym ludziom. Czy takie tłumaczenie Was przekonuje? Mnie nie za bardzo, co nie zmienia faktu, że te ubrania prezentują się świetnie (w szczególności zielone zamszowe spodnie) i niejedna seksowna i pewna siebie dziewczyna zakocha się w niej od pierwszego wejrzenia.
Macie swoje ulubione ubranie z kolekcji H&MxBalmain, planujecie zakupy 5 listopada?
P.S. Kolekcja męska prezentuje się równie dobrze; pokuszę się nawet o stwierdzenie, że o wiele lepiej niż damska odpowiedniczka.
Foto: materiały prasowe
2 komentarze
Szkoda, że kolekcji nie będzie w Poznaniu, bo chętnie bym ją obejrzała, ale raczej nie planuję zakupów… Tak, jak napisałaś – przy tej cenie wolę zainwestować w coś innego. Chociaż podobają mi buty,a do tych mam słabość bez względu na markę 😀
Balmain jest jednym z moich ulubionych domów mody – mimo że znanym jedynie ze zdjęć 😉 Niestety kolekcja dla H&M mnie nie przekonuje – nie wiem, czy to jedynie wymysł mojego umysłu, czy może prawda, ale odnoszę wrażenie, że widać, że to sieciówka. Podejrzałam zdjęcia u Harel i w zestawieniu z „oryginałami” jeszcze mocniej wkręciłam się w ten swój pogląd.