O kosmetykach do pielęgnacji cery suchej pisałam dokładnie 9 lat temu. Od tego czasu moja pielęgnacja uległa pewnym modyfikacjom i uproszczeniom. Dziś mniej znaczy zdecydowanie więcej, a w przypadku mojej wrażliwej skóry okazało się jedyną drogą do „jako-takiego” ujarzmienia tego potwora. Nie ma się co oszukiwać – pielęgnacja cery suchej, atopowej, wrażliwej to prawdziwe wyzwanie. Można powiedzieć, że dziś jestem w takim momencie, kiedy udało mi się przejąć nad nią kontrolę. W dzisiejszym poście więc moje ulubione kosmetyki do pielęgnacji – edycja 2024 r.
Jeśli chcecie przeczytać coś więcej o moich problemach skórnych (może odnajdziecie w nich cząstkę własnych) zapraszam do postu z 2015 roku. TLDR: wszystko skupiało się na dwóch kwestiach: przesuszeniu i trądziku. Ten ostatni dzięki batalii, którą przeszliśmy wspólnie z moim dermatologiem (nie obyło się bez izotretynoiny) zniknął na tyle, żeby pozwolić mi na normalne funkcjonowanie (czyt. bez częstego korzystania z kosmetyków kolorowych, które miały ukryć wszystkie niedoskonałości). Co do przesuszenia – tu walka trwa nieprzerwanie od zawsze. Jednak dzięki przetestowaniu setek produktów do twarzy mogę po wielu latach przyznać, że problemy skórne na twarzy wywołane atopią zostały zredukowane do minimum.
Co więc zmieniło się w mojej pielęgnacji od 2015 r.?
- Krem nawilżający na dzień pozostał ten sam. Czasem korzystam jeszcze z jednego, ale stosuję go wymiennie, tylko jeśli potrzebuję trochę większego nawilżenia. Filtr – jeśli krem go nie ma – mam w wersji ekstra w postaci żelu lub innego lekkiego kremu.
- Zadbałam o produkty do oczyszczania twarzy i przeprosiłam się z tonikiem. Nie było to łatwe, bo więcej niż jedna rzecz do oczyszczania twarzy wywoływała u mnie ciarki na plecach. Nie stosuję oczyszczania wieloetapowego. Zauważyłam, że bardziej szkodzi mojej skórze, niż jej pomaga.
- Serum to must!
- Krem na noc to must!
- Oczy i usta to też twarz, więc i o nich nie zapominam.
- Zmarszczki – mam i mieć będę, ale czemu by nie spowolnić trochę ich pojawiania się?
- Po latach okazało się, że wszystkie oleje, olejki, produkty mocno skoncentrowane pozostawiające filtr na twarzy są totalnie nie dla mnie. Zapychają, wysuszają (sic!). Wiele sprzedażowych hitów z drogerii też się u mnie nie sprawdziło, bo ich działanie było zbyt delikatne (lub żadne).
Co więc zawsze znajdziecie na mojej półce z kosmetykami do pielęgnacji?
Khiel’s, Ultra Facial Cream
Zacytuję tekst z mojego wpisu z 2015 r.
Całkowicie rozumiem jego fenomen: po pierwszym nałożeniu nie sposób się w nim nie zakochać. Komfort i uczucie absolutnego nawilżenia to jego główne zalety. Sprawdza się najlepiej w czasie zimy. Krem dobrze się wchłania, świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż i jest dość wydajny (opakowanie wystarczy mi na ok. 3 m-ce).
Od dawna mój numer 1. Nie ma lepszego kremu nawilżającego. I kto by pomyślał, że zobaczyłam go na półce z kosmetykami u Cameron Diaz w filmie „The Holiday”. Ach ta maga wielkiego ekranu!
Dermomedica, Azelaic Cleanser
Polskie marki nie ustępują markom zagranicznym. Tutaj naprawdę rewelacyjny płyn do oczyszczania twarzy z kwasem azelainowy (świetny na zmarszczki, bo stymuluje komórki do odnowy, ale też dobrze radzi sobie z niedoskonałościami). W konsystencji przypomina żel. Bardzo dobrze się pieni, po zastosowaniu twarz nie jest ona przesuszona. Dokładnie usuwa makijaż. Poleciła mi go kosmetyczka. Do mojej wrażliwej skóry – idealny. Mimo tego, że dedykowany jest raczej skórze tłustej.
Khiel’s, Creamy Eye Treatment
To jeden z tych bestsellerów, który sprawdził się też u mnie. Tak wydajnego kremu w konsystencji przypominającego masło nie znajdziecie nigdzie indziej. Wystarczy niewielka ilość, a ze skórą pod oczami dzieje się magia. Czego to zasługa? Oleju z awokado i masła shea. Marka poleca go stosować również jako szybką maskę pod oczy, ale nie miałam jeszcze okazji wypróbować. Może kiedyś? Na razie wklepanie niewielkiej ilości zdecydowanie mi wystarczy.
Dermomedica, Copper Multipeptide Serum
Kolejny produkt marki Dermomedica i kolejne polecenie od kosmetyczki, która prześwietliła moją cerę na wskroś. Bardzo długo szukałam odpowiedniego serum i za każdym razem był to gigantyczny zawód i pustki w portfelu. Copper to jedyny produkt, którego regularne stosowanie na noc naprawdę działa.
Fun Fact: formuła serum zawiera Argirelinę® która wykazuje właściwości zbliżone do toksyny botulinowej – wygładza zmarszczki mimiczne i zapobiega tworzeniu się nowych. Ten produkt to botoks w płynie.
Laneige, Lip Sleeping Mask
Ależ ta maska pachnie! Po nałożeniu jej na noc, rano budzicie się z miękkimi i nieprzesuszonymi ustami. To kolejny bestseller z mediów społecznościowych, któremu warto dać szansę. Składniki? Witamina C, kwas hialuronowy, masło shea, olej z nasion komosy ryżowej i po szorstkiej i podrażnionych ustach nie ma śladu. Jest bardzo wydajny. Stosuję go od 8 m-cy i nadal nie widać denka.
Maść RetimAx 1500
Wbrew wielu opiniom RetimAx nie powoduje spłycenia zmarszczek. Nie ma w niej retinolu tylko palmitynian retinylu (retinyl palmitate) słabsza pochodna retinolu, która nie wykazuje jakichkolwiek cech przeciwstarzeniowych. Natomiast: jest to świetny krem na wszelkie zmiany atopowe, niewielki zranienia, spierzchnięte usta (o ile Laneige sobie z nimi wcześniej nie poradzi), suche paznokcie, łokcie czy pięty. Na twarzy potrafi potwornie zapychać, chociaż wiem, że niektórzy stosują go miejscowo.
Estée Lauder, Revitalizing Supreme+ Night
Znalezienie dobrego kremu na noc to było prawdziwe wyzwanie. Zwieńczone sukcesem na początku tego roku, kiedy okazało się, że w mojej kosmetyczce zalega kilka próbek Estée. To było jak znalezienie Świętego Graala. Krem nawilża na tyle, żeby rano budzić się z cerą niczym przysłowiowa „pupa niemowlaka”. Jego obietnica to przede wszystkim: walka ze zmarszczkami, odbudowa naskórka, odżywienie i nawilżenie. Spełnia je wszystkie. W składzie m. in. 2-krotnie skoncentrowany ekstrakt z wiecznie zielonego drzewa moringi oraz technologia wzmacniająca kolagen, która pomaga przywrócić skórze zdolność do samoregeneracji. Ponadto: wyciąg z kwiatu lawendy morskiej i kwas hialuronowy dla jeszcze większego nawilżenia. Świetny krem, cena – niestety – już mniej.
La Roche-Posay, Toleriane Tonifying Lotion
Bez SLS, bez mydła, bez alkoholu, bez parabenów, bez sylikonu, na bazie gliceryny. W składzie jest krystalicznie czysta woda termalna La Roche-Posay. Tonik sprawdza się świetnie przy mojej przesuszonej cerze.
A jakie są Wasze ulubione kosmetyki do pielęgnacji? Może macie podobne doświadczenia do moich i chcecie podzielić się swoimi produktami?
WAŻNE!Ten post nie jest sponsorowany. | Ten post nie zawiera płatnych linków (btw w ogóle ich tutaj nie wrzucam). | Wszystkie produkty wskazane w poście kupiłam sama i stosuję na co dzień. | To co pomaga mi, Wam może zaszkodzić. Zanim weźmiecie coś za pewnik przetestujcie na sobie w niewielkiej ilości.
Zdjęcia: materiały producentów
No Comments