Moda

Candified

09/09/2011
W sesjach do gazet rodzaj ekspresji, póz i zachowań jest dowolny, owa dowolność jest wręcz wymagana: niektórym modelkom wychodzi to świetnie, innym trochę gorzej, niektórym naturalnie, innym dość sztucznie i chaotycznie. Część dziewczyn stworzona jest do modelingu, tak jak stworzonym można być do pisania, grania w teatrze, śpiewania. Takim przykładem jest z pewnością zielonooka Szwajcarka Julia Saner. Prawdę powiedziawszy początkowo widziałam ją tylko jako idealną kandydatkę do kampanii reklamowych (świetna z jej udziałem była ta sprzed kilku miesięcy dla Valentino) niż rewelacyjną modelkę sesyjną, ale miło się czasem zaskoczyć. To co zobaczycie poniżej to idealna równowaga między artystyczną ekspresją a modelingiem: delikatnie zaciśnięte usta, przestraszony wzrok, lekko nachylone ramiona. Ubrania, a w szczególności fikuśna czapeczka przypominająca trochę tę z obrazów van Gogha i Gauguina, mieszają się z ciężką wełną, moherem, koszulami z niebotycznymi rękawami, spódnicami o długości maksi. Poniższa sesja to nie opowieść snuta przez fotografa i modelkę, ale zbiór luźnych ujęć, jakby wyjętych z (nie koniecznie) sielskiego życia Duńskiej pasterki.

Dansk Magazine #26
Foto: Jimmy Backius 
Stylizacja: Eric Söder
Model: Julia Saner

W sesji brał udział również Erik Andersson, całość do obejrzenia pod tym linkiem.

Foto: i yoho
Wnętrza

In Old-Jaffa

09/06/2011
Niedawno pisałam o włoskiej willi gdzie tradycja przeplata się z nowoczesnością. Jest to tendencja typowa w ostatnich latach dla rewitalizacji wiekowych, starych pomieszczeń. Współczesny minimalizm nie dotyczy już tylko sztuki, mody czy design’u, ale wkracza z impetem do mieszkań i domów. Właściciele z chęcią nadają im współczesnego charakteru, mieszają to co stare z tym co nowe, pozornie nie pasujące do ścian sprzed wieków. Kolejnym niesamowitym przykładem takiego połączenia jest poniższe mieszkanie znajdujące się nad portem w Jaffie, obecnie jednej z dzielnic Tel-Awiwu, kiedyś jednym z największych miast portowych antycznego świata.
100 metrów kwadratowych, imponujący widok na Morze Śródziemne i surowe, prawie klasztorne wnętrze z łukami i kolumnami przypominającymi o dawnej świetności tego miejsca sprawiają, że nie mogę oderwać od nich oczu. Studio projektowe Pitsou Kedem zdecydowało się na czysty minimalizm, prostotę i funkcjonalność. Oryginalna część budynku została na przełomie dziejów zniszczona poprzez wielokrotne modyfikacje, dlatego właściciele podjęli decyzję o przywróceniu dawnego wyglądu tego miejsca, odsłonięciu antycznej struktury i dotarcia do najstarszej warstwy cegieł. Po przywróceniu mieszkania do stanu pierwotnego, grube mury pokryto odpowiednio mocną żywicą, dzięki której cegły nie osypywały się. Wnętrze wypełniły proste, białe meble: znajdziecie je zarówno w kuchni jak i w salonie, czy sypialni. Największe wrażenie robi jednak ogromne, łukowate okno wychodzące na taras. Widok, który codziennie rano mogą oglądać właściciele tego mieszkania musi być niesamowity. Jestem absolutnie oczarowana tym miejscem, chociaż jedno pytanie pozostaje bez odpowiedzi: gdzie oni trzymają ubrania?:) 

Foto: yatzer.com
Moda

Lavenham

09/04/2011
Nie sądziłam, że mi się to kiedyś przytrafi, bo pikowane kurtki nigdy nie należały do moich ulubionych. Na początku kojarzyły mi się z angielską wsią (jak za chwilę się dowiecie – zupełnie słusznie), potem z wiekowymi Włoszkami, które widziałam na ulicach podczas kolejnej wyprawy do Słonecznej Italii, w końcu z garderobą mojej mamy, która pikowane kurtki ceniła za lekkość i ciekawy fason. Wszelkie próby  przekonania mnie do nich zazwyczaj kończyły się całkowitym fiaskiem. Do teraz. A właściwie do wczoraj, kiedy na jednej ze stron odkryłam Lavenham. Ta brytyjska marka z ponad 40 – letnią tradycją początkowo oferowała  pikowane dery dla koni, a następnie ubrania dla amatorów jazdy konnej (głównie kurtki i płaszcze przeciwdeszczowe). Szybko zdobyła rozgłos i uznanie wśród najbardziej zainteresowanych. Z czasem grono miłośników tej specjalistycznej odzieży zaczęło się powiększać, a ubrania nabrały nowego, bardziej miejskiego i codziennego kształtu. Do chwili obecnej wykonywane są z nylonu, wełny i wypełniaczy pozyskiwanych wyłącznie w Wielkiej Brytanii. Tradycję widać na pierwszy rzut oka: świetne fasony, idealne kroje i barwy. Klasyka i prostota ma tutaj niejedno imię. Jesienno – zimowa kolekcja 2011 to miks tego co typowe z tym co współczesne, inne, trochę zaskakujące. Kolekcja Ladies Luxury to zupełnie inne spojrzenie na typową, pikowaną kurtkę: wełna w kolorze pudrowego różu, kremowa kratka, trencz w wersji pikowanej. Z przyjemnością przyglądam się tym ubraniom. Moje spojrzenie na kurtki, które jeszcze do niedawna były dla mnie niezauważalne, zmieniło się diametralnie. Jeszcze nie jestem pewna czy chciałabym je mieć w mojej szafie, ale baczniej zacznę się im przyglądać. Może jeszcze tej jesieni zmienię zdanie? 
Lavenham
Lookbook A/W 2011
Foto: Ross Trevail
Stylizacja: Lena Dystant
Modelka: Katie@Select
Cały lookbook dostepny jest do ściągnięcia pod tym linkiem

Foto: Lavenham
Moda

From Russia with Love

09/02/2011
O rosyjskiej modzie nie wiem właściwie nic. Informacje z Moskiewskiego Tygodnia Mody raczej do mnie nie docierają, zagraniczni blogerzy nie piszą o nim namiętnie a magazyny nie ułatwiają nam poszukiwania. Zresztą, kto dziś patrzy na Wschód? Oprócz tamtejszej edycji Vogue’a i Tatlera (obydwie świetne!) nie wiele się o mistrzach rosyjskiego designu mówi. Mimo tego, że śledzę kilka tamtejszych stron, prawdziwe perły wyłowić trudno. W informacjach z „frontu wschodniego” dominuje strona etoday.ru zbierająca informacje ze świata mody, design’u, sztuki i architektury. Kilka dni temu został tam opublikowany debiutancki lookbook rosyjskiej fotografki i projektantki Ulyany Sergeenko. Ulyanę zauważyło już kilka blogów z modą uliczną (klik), ale dopiero jej kolekcja na sezon jesienno – zimowy wywołała ogromne zainteresowanie. Retro w najczystszym wydaniu, połączenie Czerwonego Kapturka z Oślą Skórką ( pamiętanie Catrine Denevue w tej roli?), Anny Kareniny z lookiem pensjonariuszki. Czego tutaj nie ma?!!! Suknie do ziemi przeplatają się z moherowymi, prześwitującymi sweterkami, futrem (niestety), grubą wełną, sukienkami w łączkę, bluzkami z jedwabiu w kropki, welurem. A na głowie modelek, niczym wisienki na torcie, znajdziecie chusteczki przypominające te, które nosiła Lara z filmu Doktor Żywago. 
Na stronie etoday.ru przeważają pozytywne, wręcz entuzjastyczne komentarze, ubrania Ulyany zostały określona mianem „prawdziwie rosyjskiej kolekcji”. Nie można się z tym określeniem nie zgodzić. A jak Wam się podoba ten lookbook, skusiłybyście się na zestaw a la matrioszka i pin-up girl w jednym?
Projektantka prowadzi własnego Tumblr’a, a tutaj możecie zobaczyć ubrania „w ruchu” podczas pokazu. 

Foto: etoday.ru