W sesjach do gazet rodzaj ekspresji, póz i zachowań jest dowolny, owa dowolność jest wręcz wymagana: niektórym modelkom wychodzi to świetnie, innym trochę gorzej, niektórym naturalnie, innym dość sztucznie i chaotycznie. Część dziewczyn stworzona jest do modelingu, tak jak stworzonym można być do pisania, grania w teatrze, śpiewania. Takim przykładem jest z pewnością zielonooka Szwajcarka Julia Saner. Prawdę powiedziawszy początkowo widziałam ją tylko jako idealną kandydatkę do kampanii reklamowych (świetna z jej udziałem była ta sprzed kilku miesięcy dla Valentino) niż rewelacyjną modelkę sesyjną, ale miło się czasem zaskoczyć. To co zobaczycie poniżej to idealna równowaga między artystyczną ekspresją a modelingiem: delikatnie zaciśnięte usta, przestraszony wzrok, lekko nachylone ramiona. Ubrania, a w szczególności fikuśna czapeczka przypominająca trochę tę z obrazów van Gogha i Gauguina, mieszają się z ciężką wełną, moherem, koszulami z niebotycznymi rękawami, spódnicami o długości maksi. Poniższa sesja to nie opowieść snuta przez fotografa i modelkę, ale zbiór luźnych ujęć, jakby wyjętych z (nie koniecznie) sielskiego życia Duńskiej pasterki.
Dansk Magazine #26
Foto: Jimmy Backius
Stylizacja: Eric Söder
Model: Julia Saner
W sesji brał udział również Erik Andersson, całość do obejrzenia pod tym linkiem.
Foto: i yoho