Moda

Rozważania nad FW.

09/25/2010
W tym roku odpuściłam sobie zupełnie czynne śledzenie pokazów mody na nowy sezon (wiosna/lato 2011). Gdyby nie czytnik Google i blog Metki, zapomniałabym w ogóle o ich istnieniu. Poza tym, czy nie jest czymś absurdalnym myśleć o przyszłym lecie skoro tegoroczne dopiero co się skończyło, a za chwilę za oknem będzie szaro, albo biało – szaro i zimno?
O kilku kolekcjach nie mogę nie wspomnieć, bo spodobały mi się bardzo. Nie ma oczywiście takiej w której wszystko, dosłownie wszystko byłoby idealne, ale w tych odnajduję to co sama lubię najbardziej: względny minimalizm (cokolwiek by to znaczyło), styl i efekt zaskoczenia. Kiedyś te wszystkie trzy zasady spełniła wiosenno – letnia kolekcja Emilio Pucci z 2007r. pod czujnym okiem Matthew Williamson’a. W tym roku mówię stanowcze tak dla Jasona Wu i Michaela Korsa. Tak samo mogę ocenić Bottegę Venetę (chociaż chyba powinnam napisać prawidłowo Botteghę Venetę, albo w ogóle nie odmieniać) i oczywiście Pradę. Ta ostatnia potrafi zaskoczyć, oj potrafi.
Wu i Kors mają plusa za klasę i elegancję w prawdziwym amerykańskim stylu. Ten pierwszy to trochę taki wspólczesny Wielki Gatsby, prosperity i lata 20/30, lekkie materiały, niesamowite detale, mix bieli, beżu, granatu i czerni. Trudno powiedzieć coś złego na temat tej kolekcji. Tę samą lekkość widać u Korsa, on też bawi się mieszaniem kolorów i tkanin: bawełnę łączy z lekką skórą albo cekinowymi, szerokimi spodniami, koszulę ze spódnicą przypominającą fakturą sztuczną choinkę(?!). I te torby, gigantyczne. Ciężko przejść obok nich obojętnie.
Jason Wu (foto: vogue.it)
Michael Kors (foto: vogue.it)
Wybór kolekcji Tomasa Maiera może być w sumie zaskoczeniem. Co w niej jest tak naprawdę ciekawego? Bottega Veneta to przede wszystkim świetne wyroby skórzane, rewelacyjne buty i torebki. Mi podobają się minimalistyczne długie sukienki, niczym peplosy, do samej ziemi, bez dodatków, noszone do płaskich sandałów, długie i krótkie, z delikatnych tkanin, czasem w towarzystwie paska. Podobają mi się krótkie spódnice, szerokie spodnie, geometryczne rękawy, zaskakujące wycięcia marynarek. Ale to co zachwyca najbardziej to kolory, tutaj rządzi minimalizm: czerń, biel i szary. Cieszy, że Maier odszedł od skórzanych ubrań na lato (chociaż nie zupełnie), które królowały w jego kolekcji na wiosnę 2009, nie wiem kto we Włoszech (czy gdziekolwiek indziej) założyłby skórzaną sukienkę przy 40stopniowym upale?!
Bottega Veneta (foto: vogue.it)
Przyszła kolej na Pradę, już ostro krytykowaną, w szczególności na włoskich blogach, że gdzie tu elegancja, że zimowa kolekcja rewelacyjna, a to niby co jest???…Mnie osobiście Prada zaskoczyła bardzo pozytywnie. Lubię jej niesztampowe podejście do mody. Podziwiam jej kreatywność i niepowtarzalność. Trudno w natłoku niedoszłych wrażeń stwierdzić czy to arcydzieło krawiectwa czy kicz, ale jest w tej kolekcji coś innego, coś nowego, coś co zachęca do pozytywnych recenzji. Ta Prada to triumf fal, barokowych splotów, zawijasów (nawet na okularach) i butów…i to jakich butów: koturny, obcasy, platformy i wszechobecne paski. Gdzieś tam przebrzmiewa echo Comme des Garçons, echo Hiszpanii i Ameryki Południowej. Bo o czym innym może świadczyć wielkie sombrero noszone przez modelki, szerokie ramiona sukienek a la Toreador czy sama Muccia, która jako dodatek wybiera kolczyki w kształcie bananów, królujących też na jej własnych projektach?!
Prada (foto: vogue.it)
Czekam na kolekcję Pucci i Marni, które lada dzień pojawią się w sieci. A potem już tylko Paryż, ale Paryż to już zupełnie inna bajka.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply