Za każdym razem, kiedy słyszę o rodakach, którzy odnoszą sukces zagranicą, cieszy mnie to o wiele bardziej, niż świetna kolekcja pokazywana w kraju. Z własnego doświadczenia wiem, że Zachód jest o wiele bardziej wymagający, konkurencja daje o sobie znać na każdym kroku, a rynek mody jest przesycony. Znalezienie odpowiedniej niszy nie jest łatwe. Jednak Maria Dobrzańska Reeves wpadła na genialny pomysł i równie genialnie go realizuje. Jej kostiumy kąpielowe – Marysia Swim – i ich sprzedaż są tego najlepszym dowodem.
Nowoczesna, zabawna i wyjątkowo kobieca. Tak w trzech słowach można określić projekty Marii. Swoją karierę z projektowaniem zaczęła dość późno. W wieku 10 lat uczyła się w Wyższej Szkole Baletowej w Warszawie i już wtedy była zdecydowana kontynuować naukę jako fizjoterapeutka. Jak to zazwyczaj bywa w życiu, w wieku 14 lat wyemigrowała z rodzicami do Stanów i trafiła do liceum w Delaware. Tam odkryła swoją kolejną pasję – pływanie. Jeszcze w liceum zainteresowało ją ratownictwo wodne, co kontynuowała również podczas studiów. W tym samym czasie, zainspirowana kulturą surferów, postanowiła spróbować swoich sił w pływaniu na desce. W sklepie ze sprzętem do pływania poznała swojego przyszłego męża, z którym połączyła ją ta sama pasja. Fizjoterapię natomiast zamieniła na studia w Fashion Institute od Design and Merchandising w Los Angeles. Jeszcze podczas studiów udało jej się nawiązać współpracę z marką Milly w Nowym Yorku. Najpoważniejszą decyzję podjęła jednak po obronie dyplomu. Wtedy właśnie zdecydowała się przenieść z mężem do Charleston w Karolinie Południowej i założyć własną markę – Marysia Charleston, która zmieniła wkrótce nazwę na Marysia Swim. Pierwszy sukces pojawił się bardzo szybko. Debiutancki pokaz mody podczas Charleston Fashion Week w 2009 roku zakończył się wręczeniem nagrody w konkursie dla młodych projektantów. Dzięki temu machina promocyjna ruszyła, a o Marysia Swim zrobiło się głośno.
Od zawsze miałam na sobie kostium. A to do tańczenia baletu, a to do pływania w wodzie, albo na desce.
– przyznaje projektantka. Jej ubrania są wyjątkowe z kilku powodów. Przede wszystkim jako baletnica, a teraz także pełnoetatowa mama, zwracała uwagę na wygodę i ciągły ruch. Zależało jej na tym, aby kostiumy były kobiece, ale nie wulgarne. Inspirowała ją otaczająca natura (stąd charakterystyczne wycięcia w formie muszli przegrzebków oraz zygzaków) i styl retro (majteczki z wysokim stanem, proste kolory). W kilku wywiadach przyznała, że jej największą inspiracją, oprócz pływania na desce, jest kurort wypoczynkowy i spa Florblanca nad Morzem Karaibskim. Wystarczy zerknąć na stronę i zobaczyć te bajeczne zdjęcia, żeby zrozumieć, że projekty Marysi idealnie wkomponowałyby się w tamtejszy krajobraz.
Najbardziej z kolekcji zachwycają mnie oczywiście proste kolory. O ile duże domy mody i sieciówki podążają za trendami, o tyle projekty Marysi wydają się być poza nimi, jakby je wyprzedzały, a jednocześnie udowadniały, że klasyka nigdy się nie znudzi. Oryginalnym zabiegiem są również, wspominanie wcześniej, kształty miseczek. Muszle wycinane są ręcznie, a nie laserowo. Laser pali materiał i pozostawia nieestetycznie zakończone brzegi. Na białej tkaninie dodatkowo widoczne są żółte obwódki, które pozostawia maszyna. Tego Marysia chciała uniknąć, dlatego „muszle” i zygzaki wycina własnoręcznie.
Zdaje się, że te dziewczęce projekty Marysia Swim pokochały w szczególności gwiazdy. Nosiły je aktorki – Lupita Nyong, Rachel Bilson, Gwyneth Paltrow, modelki (Karlie Kloss), piosenkarki (Hilary Duff) a przede wszystkim blogerki – Man Reppeler, Song of Style, Jules i Garry Pepper. Ubrania Marysia Swim dostepne są w wielu sklepach internetowych: Neiman Marcus, Shopbop, Revolve i Net-a-Porter w cenach od 130 do 320$.
Jak Wam się podobają projekty Marysia Swim? Znaliście już wcześniej tę markę?
I jako bonus najnowsza kolekcja, stworzona razem z projektantem Jonathanem Cohenem z wyjątkowym wzorkiem kropko – panterki do zobaczenia tutaj. Poniżej dwa zdjęcia prezentujące tę współpracę.
Jeśli macie ochotę zobaczyć jak mieszka Marysia – zerknijcie do artykułu na The Glitter Guide.
Strona Projektantki | Instagram (ponad 67 tys followersów!) | Facebook
2 komentarze
Widziałam już te kostiumy i masz rację – są ponadczasowe, nieważne, kiedy się je zobaczy: podobają się tak samo mocno! Mnie fascynuje doskonałe wyważenie: trochę retro-słodkości, trochę minimalistycznej surowości. Efekt zalezy już od właścicielki 😉 Ale takie połączenie wygląda super. Gdybym miała wybierać, to padłoby chyba na retro i na jednocześciowy róż 🙂
Kasiu, nic dodac nic ująć:) Róż jest przepiękny, ale mój numer jeden to kostium z trzeciego zdjęcia. Nie wiem czy widzisz, że pod częścią podtrzymującą biust jest delikatna siateczka. Cudowny,nienachalny dodatek do pięknego, czarnego stroju kąpielowego.