Jeśli śledzicie od dawna mojego bloga, z pewnością wiecie, że oprócz typowo skandynawskich (białych) mieszkań, na mojej liście architektonicznych słabości wysoką pozycję zajmują ich całkowite przeciwieństwa. Mój ulubiony czarny dom usytuowany jest najczęściej w środku totalnej głuszy, najlepiej w lesie, w niedalekiej bliskości od jeziora. Do niedawna byłam przekonana, że pewien domek letniskowy spełnia wszystkie kryteria idealnego miejsca do zamieszkania (ta otwarta przestrzeń, wielkie okna). Wysoko w moim rankingu oceniałam też wyjątkowo minimalistyczny drewniany obiekt, o którym niedawno pisał magazyn Living (znowu ta przestrzeń i te okna!). Wszystkie te miejsca – skądinąd urokliwe – przegrały z domem, które ostatnio odkryłam, przez przypadek, na stronie Home Adore.
Wnętrze jest białe, dla zachowania odpowiedniego kontrastu. Prowadzą do niego przeszklone drzwi otwarte z zewnątrz na drewnianą „ścieżkę” i ogród, od wewnątrz – przestronny salon z jadalnią. Ta ostatnia jest w szczególności urokliwa: wieńczy ją okno z widokiem na górzystą okolicę. Całe wnętrze, mimo tego, że utrzymane w czystej bieli, zdominowane jest przez czarne schody ukryte w drewnianej konstrukcji. Prowadzą one na niewielką antresolę, gdzie własciciele urządzili sypialnię i garderobę. Znalazło się tam również miejsce dla ulubionych książek. Jeśli dobrze się przyjrzycie, zauważycie, że tam gdzie prowadzi przejście do sypialni, architekci pozostawili kolor podłogi w czerni, aby pasował do drewnianej poręczy. To przejście łączy obydwie części antresoli. Między nimi, dodatkowo, rozwieszono siatkę.
To co podoba mi się w tym wnętrzu (bo zewnętrze w całości prezentuje się po prostu rewelacyjnie), to – jak zwykle – detale, dodatki, które kształtują przestrzeń. Nie sposób pominąć tu idealny biało – czarny wystrój, „łaciaty” dywan, industrialne lampy, „kozie” dodatki (plakat, wiszące poroże, w końcu samą kozę, która ociepla wnętrze). Uwagę – chyba po raz pierwszy – zwraca też piękna łazienka z przeszklonym prysznicem, kamienną umywalką i dopasowanymi do wnętrza ręcznikami. Nawet czarne mydełko zyskało swoją kamienną podstawkę.
Jest to dom zdecydowanie letni, chociaż być może zima w Golčův Jeníkov w Czechach, gdzie został wybudowany, jest łagodniejsza niż po drugiej stronie Sudetów i niewielka koza wystarczy, aby ogrzać całe wnętrze. Miejscowość znajduje się około 140 km od Kłodzka. Jeśli będziecie w okolicy, koniecznie spróbujcie zobaczyć ją na żywo. Jestem pewna, że robi wrażenie.
Foto: Home Adore
4 komentarze
Drewniane domki z takim widokiem… hmmm to jest to!
Zdecydowanie 🙂 To chyba moje największe marzenie mieszkać w czymś takim i mieć tak piękny widok z okna.
Piękny ten domek. Sama nieraz oglądam z zapartym tchem takie niepozorne drewniane domki. Bardzo chciałabym sama mieć taki w przyszłości 🙂 Ale jako dom całoroczny, mieszkać na co dzień w jakimś spokojnym miejscu. Jestem jednak niezmiennie rozdarta pomiędzy wnętrzami jasnymi / szarymi z czarnymi dodatkami, a totalnym misz-maszem kolorystycznym. Póki co wszystko u mnie kolorowo, ale cały czas nie umiem się jednoznacznie określić 🙂
Ha! U mnie jest podobnie. Czasem zerkam tylko w stronę prostych, minimalistycznych, czarno – białych lub biało – szarych wnętrz, a za chwilę podobają mi się mieszkania z orientalnym klimatem i feerią barw. Wszystko jak zwykle zależy od humoru, ewentualnie tego co akurat dzieje się za oknem 🙂