Dlatego dziś, w ramach poniedziałkowego postu mieszkanie, które ostatnio wpadło mi w oko. Na pierwszy rzut oka nie zobaczycie tu nic nowego: biel, czerń, szarości przełamane matowym złotem, krzesła z giętego drewna, biała kanapa i jasna, bielona podłoga (która w zależności od padającego światła przybiera inny odcień). Przyjrzyjcie się jednak uważnie, wśród skandynawskich klasyków pojawiają się elementy rodem z dzikiego zachodu. Pierwszy wpada w oko pokaźny plakat kowboja w kapeluszu, chwilę potem klosz z ukrytym wężem (przerażający, bo wygląda jak prawdziwy!), w końcu skórzany fotel, drewniany stół w kuchni, miedziane patelnie, imbryk z epoki. Niby niewielkie i mało zauważalne dodatki, a jednak tworzą zupełnie odrębny (również geograficznie) klimat tego mieszkania. To naprawdę wielka sztuka umieć w klasyczne wnętrze wpleść oryginalne dodatki, zarezerwowane najczęściej dla zupełnie innej stylistyki. Właścicielom tego mieszkania udało się to bezbłędnie. Chociaż z węża pewnie bym zrezygnowała 🙂