Z ubraniami Izy Borskiej po raz pierwszy zetknęłam się na korytarzu w pracy. Była to przyjemna, mięsista sukienka, którą podczas jednego z licznych targów kupiła sobie moja koleżanka. Jako, że mam szczególną słabość do tego typu sukienko – tunik pomyślałam, że warto co nieco się o autorce tego projektu dowiedzieć. I oczywiście zapomniałam o niej, podczas natłoku codziennych spraw. Po raz drugi natrafiłam na ubrania Borskiej podczas jednego z press dayów na którym spotkałam Milenę z bloga Milles of Fashion. I znów oczarowała mnie szara, prosta tunika z podwiniętymi rękawami z dresowego (?) materiału, więc jeszcze tego samego dnia zaczęłam przeglądać jej projekty na facebooku.
I cóż można o nich powiedzieć? A chociażby to, że są proste i uniwersalne, ale na pewno nie nudne. Przyglądając się im bliżej dostrzeżecie niewielkie detale, elementy, które sprawiają, że proste tuniki nabierają zupełnie nowego i przyjemnego wykończenia: wydłużona linia ramion, geometryczne rękawy (bufiaste, z przeszyciami), bluzki z dłuższym tyłem, w końcu tuniki z kieszeniami odciętymi powyżej linii bioder (rewelacja!) i proste sukienki z materiału pokrytego wzorkami, przypominającymi barokowe tapety. I co nie jest tak oczywiste: wszystko w przystępnych i ludzkich cenach. Poniżej kilka zdjęć z kolekcji „Coy”, którą w całości możecie obejrzeć na facebooku projektantki. Podobają się Wam te ubrania? Bo mi bardzo!
Antonio Marras – jego po prostu nie można nie kochać. A nawet jeśli nie ma się o nim konkretnego zdania, wystarczy zerknąć na projekty jakie przygotowywał dla marki Kenzo. To tak jakby wziąć wszystkie kwiaty z zielnika skrupulatnie zbieranego w podstawówce i przenieść go na tkaniny. W autorskich projektach Marras idzie jednak o krok dalej. Ukwiecone łąki zamienia na przydomowe ogródki pełne słoneczników, róż i stokrotek. Dodaje do nich kratkę z piknikowego obrusu i marynarskie paski we wszystkich kolorach tęczy (buty również nie są ich pozbawione, np te).
Kolekcja resortowa (przejściowa między sezonami zimowym i wiosenno – letnim) na przyszły rok spodobała mi się tak bardzo, że musiałam ją tu dzisiaj umieścić. Jest w niej wszystko co w projektach Marrasa najlepsze i najciekawsze. To taka torebka z najpyszniejszymi cukierkami – znajdziecie tu wszystkie smaki, wszystkie rodzaje kolorów z kilkoma czekoladowymi klasykami pozwalającymi na wzięciu oddechu od tej słodkiej ferii barw. W końcu lookbook kolekcji, pozornie tylko przyprawia o zawrót głowy. Idea wklejenia modelki do kolażu przypomina mi trochę moje zabazgrane zeszyty w których wklejałam ulubione zestawy z gazet. Czasem jeszcze brakuje mi tej popołudniowej rozrywki, ale od kiedy przestałam kupować większość modowych tytułów, szkoda mi ciąć te, które uważam za wybitnie wartościowe w mojej pokaźnej kolekcji. Wracając do Marrasa…gdybym tylko mogła pozwolić sobie na zakup jego projektów, te ubrania od razu znalazłyby się w mojej szafie. Chociaż nie, nie w mojej szafie – na mnie!