Są takie kolekcje, które widzisz po raz pierwszy i już wiesz, że są stworzone dla Ciebie. A nawet jeśli nie są, jeśli masz jakieś wątpliwości (a w tym wypadku – przyznaję – miałam je) to przynajmniej wyrażasz chęć przymierzenia ich, dotknięcia, sprawdzenia z jakiego materiału są wykonane, jak układa się szew (tak, jestem dziwna, wiem), jakie detale kryje forma. To tak jak obcowanie z dziełem sztuki w muzeum: niby wisi niedostępne na ścianie obitej welurem, ale samo przebywanie w jego towarzystwie pozytywnie wpływa na Twoje życie. Podobnie jest z ubraniami z wiosenno – letniej kolekcji Justyny Chrabelskiej. Wstyd mi, że to jej debiut na moim blogu, ale – jak to się zwykło mawiać – lepiej późno niż wcale.
Z najnowszą kolekcją Justyny miałam problem po pokazie w Łodzi. Myślę, że zdjęcia (dziwne światło? nieadekwatna scenografia?) z pokazu nie oddały zupełnie tego, co widzę teraz w katalogu znajdującym się na stronie projektantki. Same stylizacje z pokazu też chyba nie były najszczęśliwsze, po prostu nie pokazały prawdziwego uroku jaki drzemie w tej kolekcji. A jest to z pewnością kolekcja urokliwa, niezwykle dziewczęca, świeża i idealnie dopasowana do pory roku (z czym u rodzimych projektantów bywało i bywa różnie).
To co zachwyca mnie w tych projektach najbardziej to przede wszystkim kolorystyka: khaki, pistacja, rozbielona mięta, beż, szarości. Piękne są formyzamknięte w bawełnie, jedwabiu, żakardzie. Znajdziecie tu fantastyczne, wiosenne kurtki, kamizelki (z kapturem!), sukienki wykończone bawełnianymi koronkami, krótkie rękawki przypominające kimono, szorty, płócienne żakiety, bikini, elementy w drobną krateczkę, pepitkę, fantazyjne nadruki. I pikowania, przyjemne nawiązanie do zimowej kolekcji – mój absolutny (obsesyjny) hit. Jednymi słowy wszystko to, co może zachwycić tej wiosny. Tak po prostu.
Poniżej część zdjęć z katalogu projektantki, całość zobaczycie tutaj. Od dziś również działa sklep online. Ceny przystępne. Na pewno warto zajrzeć.