Moda

Pozdrowienia z Portugalii.

04/09/2013

Zostajemy jeszcze przez chwilę w tematach około ekologicznych a dzisiejszym bohaterem jest niepozorny korek. Nie do końca ten zamykający butelkę dobrego Pinot Chardonnay, ale wykorzystywany w zupełnie inny, bardziej praktyczny sposób.
Korek, otrzymywany z kory drzewa korkowego, pochodzi przede wszystkim z Portugalii i Hiszpanii. Jak podaje Wikipedia: przemysł korkowy jest zwykle uważany za przyjazny środowisku, chociażby ze względu na łatwość recyklingu. Z drzew, żyjących ponad 200 lat, można pozyskiwać surowiec co ok. 10-12 lat. Wykorzystywany jest zarówno w dekoracji wnętrz, jak i w łączeniu konstrukcji instrumentów muzycznych, wypełnieniu piłek do krykieta oraz…w przemyśle obuwniczym.
Przykład rewelacyjnego wykorzystania korka to marka Studio Reality berlińskiej projektantki Svenji Specht. Jej kolekcja „Souvenir” wykorzystuje korek w sposób totalny, dosłownie, wszędzie gdzie się da. Korek znajdziecie nie tylko na podeszwie, ale też na cholewie, zapiętku i otoku. Projektantka zgrabnie łączy go z elementami skórzanymi w dwóch najprostszych kolorach: bieli i czerni. Buty w całości wykonane są przez portugalskich rzemieślników (podobnie jak hiszpańskie espadryle marki Castaner – moje ulubione!). Nic tylko przymierzyć, kupić i nosić. Jak Wam się podobają?  
Foto: itFashion
Moda, Rozmaitości

Nowa twarz poliestru.

04/04/2013
Po tekście o Zofii Chylak, który napisałam kilka dni temu, zaczęłam na serio zastanawiać się nad tym co noszę. Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że nigdy o tym nie myślałam a ubrania wybierałam tylko na zasadzie „podoba mi się – biorę”. Zawsze starałam się wybierać rzeczy z dobrej jakości materiałów, wykonane w 100% z bawełny, wełny lub jedwabiu, ale muszę przyznać, że wiele razy zapominałam o tym i kupowałam to, co akurat podobało mi się w sezonie najbardziej. W taki sposób w mojej szafie pojawiły się takie materiały jak wiskoza i nylon. Zawsze jednak omijałam szerokim łukiem poliuretan i poliester, niechętnie też zaglądałam w stronę spandexu. Moje wybory były (i są) motywowane również kwestiami czysto praktycznymi – jako pełnoetatowy alergik nie mogę pozwolić sobie, aby skóra miała kontakt z czymś co nie jest w 100% bawełną. Pytanie tylko, czy aby na pewno bawełna jest nią naprawdę? Zakładając jednak, że informacja podana na metce odzwierciedla rzeczywisty skład ubrania, problem ten jest niczym w obliczu zupełnie nowej i dość zaskakującej kwestii, która pojawiła się wśród brandów znanych wśród ogółu społeczeństwa jako marki luksusowe.
Kilka dni temu przeczytałam artykuł na stronie Wall Street Journal przedstawiający sztuczne materiały jako ciekawy i godny uwagi trend, ba, autorka artykułu podaje szereg zalet korzystania z „techno – materiałów”, jak dziś określa się poliester i jemu podobne. Na pierwszym miejscu stawia na wytrzymałość i niezwykłe możliwości konstrukcyjne. Dodaje do tego, że dzisiejszy poliester to nie śliska i mało przewiewna tkanina z lat ’70, ale miękka i miła dla ciała alternatywa. O ile wykorzystywanie sztucznych tworzyw przez sieciówki jest czymś normalnym i każdy, kto robi tam zakupy, zdaje sobie z tego sprawę, o tyle korzystanie z nich przez znanych projektantów mody brzmi dla mnie co najmniej dziwnie. Przede wszystkim: gdzie tu można dostrzec główny aspekt high fashion, czyli dobre, szlachetne i ekskluzywne materiały? Gdzie podział się kaszmir, naturalny jedwab i miękka wełna? Odpowiedź jest prosta: stanowią bazę dla wykonanej ze sztucznych materiałów podszewki albo zniknęły całkowicie.

W chwili obecnej znalezienie letniej sukienki z lnu lub bawełny bez ulepszaczy (czytaj domieszek takich jak elastan czy poliester) graniczy z cudem. Również przemysł bieliźniany opiera się głównie na techno – materiałach. Nawet tak znana marka jak La Perla wykorzystuje nylon w swoich projektach. Mieszając go z… elastanem. Jednak to ubrania takich sław jak Alexander Wang, Lanvin, Stella McCartney czy Akris wykonane ze sztucznych tkanin, wkurzają mnie najbardziej. Czuję się autentycznie oszukana. Na powyższym zdjęciu znajdują się ubrania wykonane w całości lub częściowo z materiałów pochodzenia syntetycznego. Każda z tych rzeczy kosztuje fortunę. Sukienka od Stelli (poliester z jedwabną podszewką) – 1,245 Euro. Sukienka od Herve Leger (100% poliester) – 2,689 Euro. Bluzka Alexandra Wanga (100% poliester) – 1,650 Euro. Za taką cenę wolałabym chyba coś bardziej ekskluzywnego, niż zwyczajny, dostępny wszędzie skrawek sztucznego włókna. I od razu nasuwa się pytanie: za co tak naprawdę płacimy? I czy w takim razie warto oszczędzać na ubrania od znanych i cenionych projektantów, skoro ich tańszy odpowiednik z tego samego materiału znajdziemy w Zarze czy H&M? Co najśmieszniejsze: naturalne tkaniny spotkamy w kilku droższych sieciówkach, w tym w moim ulubionym COS’ie. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową gdzie, pośród ubrań z poliestru i nylonu, z łatwością odnajdziecie swetry z wełny, t-shirty z bawełny, koszule z jedwabiu i lnu.

Korzystanie z naturalnych tkanin może też świadczyć o umiejętnościach projektującego. O ile ze sztucznych materiałów można wykreować wszystko, o tyle bawełna czy len ograniczają nam nieco pole do popisu. Ponad to ubrania z nich wykonane są też dość trudne w eksploatacji. Muszę przyznać, że nic nie gniecie się tak jak lniana koszula, nic nie prasuje się gorzej niż spodnie z lnu i nic nie drapie tak jak prawdziwa wełna (w przypadku tej ostatniej zdarza się to już co raz rzadziej, dzięki Bogu!). Tylko czy ich obecność na naszej skórze da się zastąpić czymś innym, równie miękkim i prawdziwym? Czymś co z przyjemnością wyciągniemy z szafy każdego dnia? Nie sądzę.

A jakie jest Wasze zdanie na temat ubrań wykonanych z poliestru i sztucznych tkanin? Czy jest to dla Was obojętne? A może ze względu na alergię nie możecie nosić ubrań wykonanych np. w wełny i nylon to Wasze jedyne wybawienie?

Moda

Oh hello April!

04/02/2013

Czy tylko mi się wydaje, że ten czas leci jak oszalały? Jeszcze niedawno był luty, długi marzec skończył się dla mnie jeszcze szybciej, a już mamy początek kwietnia! Do tego wszystkiego dochodzi nieobecność długo wyczekiwanej wiosny i totalna niechęć do robienia czegokolwiek.

Czytaj więcej…

Moda

WishList #20: Sperry Top-Sider

03/30/2013
Co łączy Blair z bloga Atlantic – Pacific i Taylor Tomasi, znaną ze stron z modą uliczną, redaktorkę Marie Clair? Łatwa odpowiedź: buty! Dzisiejsza historia zaczęła się dwa lata temu, kiedy ta pierwsza opublikowała kilka postów z białymi mokasynami przeciągniętymi brązową skórzaną nitką. Niby nic specjalnego, ale to właśnie TE buty idealnie dopełniały stylizacje. Taylor natomiast możecie podziwiać na zdjęciu powyżej. Najpierw zwróciłam uwagę na ubranie (wow!): fantastyczną spódnicę, biały, prosty sweter, dodatki i…znowu TE buty, tym razem w kolorze zielonym, imitujące wężową skórę. Mokasyny, które do tej pory nosiłam, kupowałam w mniej lub bardziej znanych sieciówkach. Okres ich przydatności kończył się wraz z ostatnimi ciepłymi dniami, a teraz przypomniałam sobie o nich znowu. A właściwie o tym, że warto zainwestować w nową, kolorową parę, która wytrzyma trochę dłużej niż jeden sezon.
Wracając do bohaterów dzisiejszego wpisu: buty Blair i Taylor to najbardziej klasyczne z klasycznych modeli Sperry Top – Sider – butów przeznaczonych głównie dla miłośników żeglarstwa i stylu przyportowego. Ich historia zaczęła się od Prince’a (nie, nie tego od przeboju „Kiss”), psa Paula Sppery. Okazało się, że łapy pupila i ich niezwykła zdolność utrzymywania psa w pozycji pionowej na śliskiej nawierzchni, mogą być inspiracją dla…lekko wyżłobionej podeszwy buta. Sppery opatentował swój pomysł a w 1935 roku wcielił go w życie produkując pierwszą parę Sppery Top – Sider. Mokasyny występują w kilkudziesięciu wersjach kolorystycznych, od najprostszych po najdziwniejsze, nierzadko dość zaskakujących. Poniżej kilka moich typów – jak Wam się podobają? Nosicie mokasyny a może uważacie, że to zdecydowanie męski dodatek?
Foto: Sperry Top – Sider & Pinterest