Moda

Wiosna tenisistki

04/18/2013

Biała garniturowa marynarka lub dłuższy sweter zapinany na guziki, plisowana spódnica za kolana, białe buty i prosty daszek – tak wyglądał sportowy strój jednej z najbardziej utytułowanych tenisistek na świecie – Helen Willis Moody. Tenisistka, która 19 razy stawała na podium turniejów wielkoszlemowych a w całej swojej karierze (która przypada na przełom lat 20′ i 30′) przegrała tylko 3 razy (przy wygranych 126 pojedynkach). Jej postać była inspiracją dla wiosenno – letniej kolekcji marki Colenimo, kolekcji o wdzięcznej nazwie „Little Miss Poker Face” nawiązującej do przydomka, który nadano słynnej tenisistce znanej ze swojego opanowania i spokoju na korcie. Można by rzec, że ubrania Colenimo są takie same: układne, spokojne, wyważone, idealnie odwołujące się do stylu vintage lat 20′ i 30′. Sama marka przedstawia się jako ta, która stawia na elegancję, ponadczasowość i dobrą jakość. Za maszyną do szycia stoi Aya Nakagawa, absolwentka Tokijskiego Instytutu Mody, na stałe mieszkająca i projektująca w Londynie.

Jak więc wiosną widzi kobietę marka Colenimo? Przede wszystkim proponuje jej proste, lekkie, lniane i wełniane marynarki z zaokrąglonymi krawędziami, klasyczne koszule, bluzki z kołnierzami i kołnierzykami, spodnie cygaretki, jedwabne sukienki w stylu vintage, bawełniane płaszcze, wszystkie elementy gładkie lub okraszone delikatną kratką i paskami. Do produkcji ubrań wykorzystano dodatkowo tylko naturalne barwniki. Kolekcja wydaje się być stworzona na ciepłe, wiosenne popołudnie, szorty idealnie sprawdzą się również latem.

Całą kolekcję zobaczycie na zdjęciach poniżej. Lookbook totalnie mnie oczarował: wspaniała, rudowłosa modelka, idealne stylizacje, piękne światło. Nic tylko podziwiać i…czekać na prawdziwie ciepłe dni. 


Colenimo S/S 2013

FotoJenny&Lee
Make-upNatsumi Watanabe
Włosy: Takuya Baba


Wnętrza

Tymczasem w Urugwaju.

04/16/2013

Jeśli śledzicie mojego bloga od jakiegoś czasu, na pewno wiecie, że przejawiam niezdrowe zainteresowanie białymi wnętrzami. Białymi wnętrzami i szarymi ubraniami. Nie wiem tak naprawdę , skąd i kiedy wzięła się ta fascynacja. O ile szare ubrania łatwo wytłumaczyć (po prostu lubię ten kolor), o tyle z jasnymi mieszkaniami jest już trochę trudniej. Wydaje mi się, że to zdecydowany odwrót od tego jak mieszkałam w dzieciństwie, odwrót od domu moich rodziców ze ścianami wyłożonymi tapetą w delikatne wzorki, zagraconego ciężkimi meblami, z grubymi dywanami, palmami przy telewizorze i mnóstwem pamiątek z bycia to tu, to tam. I o ile sama lubię chomikować, o tyle domowemu muzeum powiedziałam już dawno nie. 
Dziś jednak pokażę Wam coś zupełnie innego. Przede wszystkim nie zawitamy znów do chłodnej Skandynawii, ale przeniesiemy się do dalekiego, ciepłego Urugwaju. Do domu pełnego kontrastów.




To, co od razu ciekawi i zachwyca w tym mieszkaniu to połączenie kolorów: ciężkiej, betonowej szarości i mocnej, gorącej czerwieni. Połączenie oryginalne i wyjątkowo udane. Wnętrze tylko na pierwszy rzut oka może wydawać się zbyt surowe, jednak odpowiednie akcenty kolorystyczne (plus elementy w stylu etno)  pozwalają o tej surowości zapomnieć. Dominującym dodatkiem jest tutaj mocna, wręcz pomarańczowa czerwień. Zobaczycie ją w miejscach niezwykłych: na framugach drzwi i okien, na meblach i na kuchennym blacie. Przełamana klasyczną bielą idealnie komponuje się z grafitem podłóg i ścian, z granatem i „mokrą” szarością betonu, w końcu z soczystym błękitem przydomowego basenu. Bardzo udanym dodatkiem są też drewniane regały i stelaże łóżek, piękna mozaika na tarasie, kafelki w salonie.


Minusy? Niestety, mimo tak mocnych i ciepłych akcentów kolorystycznych dom (a właściwie willa z początku XX wieku zaaranżowana przez argentyńskiego projektanta Diego Montero ze studia m+) jest dla mnie lekko za chłodny. Faktycznie, idealnie sprawdzi się podczas urugwajskich upałów, ale nie wyobrażam sobie mieszkać w nim podczas typowej, polskiej zimy. Chociaż, jestem tego pewna, czerwień sprawdziłaby się idealnie, również nad Wisłą. 


I na koniec standardowy zestaw z soczystą czerwienią w tle. 
1. Sweterek z kaszmiru – ShopBop | 2. Sandały – Tara Jarmon | 3. Pierścioniki – Asos | 4. Spódnica – Fabitoria (Etsy) | 5. Torebka – Proenza Schouler | 6. Iphone – Apple | 7. Kredka do oczu – Nars | 8. Okulary – Cutler & Gross | 9. Cień do powiek w kremie – Giorgio Armani

Foto: Casa Vogue Brasil
Moda

Pozdrowienia z Portugalii.

04/09/2013

Zostajemy jeszcze przez chwilę w tematach około ekologicznych a dzisiejszym bohaterem jest niepozorny korek. Nie do końca ten zamykający butelkę dobrego Pinot Chardonnay, ale wykorzystywany w zupełnie inny, bardziej praktyczny sposób.
Korek, otrzymywany z kory drzewa korkowego, pochodzi przede wszystkim z Portugalii i Hiszpanii. Jak podaje Wikipedia: przemysł korkowy jest zwykle uważany za przyjazny środowisku, chociażby ze względu na łatwość recyklingu. Z drzew, żyjących ponad 200 lat, można pozyskiwać surowiec co ok. 10-12 lat. Wykorzystywany jest zarówno w dekoracji wnętrz, jak i w łączeniu konstrukcji instrumentów muzycznych, wypełnieniu piłek do krykieta oraz…w przemyśle obuwniczym.
Przykład rewelacyjnego wykorzystania korka to marka Studio Reality berlińskiej projektantki Svenji Specht. Jej kolekcja „Souvenir” wykorzystuje korek w sposób totalny, dosłownie, wszędzie gdzie się da. Korek znajdziecie nie tylko na podeszwie, ale też na cholewie, zapiętku i otoku. Projektantka zgrabnie łączy go z elementami skórzanymi w dwóch najprostszych kolorach: bieli i czerni. Buty w całości wykonane są przez portugalskich rzemieślników (podobnie jak hiszpańskie espadryle marki Castaner – moje ulubione!). Nic tylko przymierzyć, kupić i nosić. Jak Wam się podobają?  
Foto: itFashion
Moda, Rozmaitości

Nowa twarz poliestru.

04/04/2013
Po tekście o Zofii Chylak, który napisałam kilka dni temu, zaczęłam na serio zastanawiać się nad tym co noszę. Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że nigdy o tym nie myślałam a ubrania wybierałam tylko na zasadzie „podoba mi się – biorę”. Zawsze starałam się wybierać rzeczy z dobrej jakości materiałów, wykonane w 100% z bawełny, wełny lub jedwabiu, ale muszę przyznać, że wiele razy zapominałam o tym i kupowałam to, co akurat podobało mi się w sezonie najbardziej. W taki sposób w mojej szafie pojawiły się takie materiały jak wiskoza i nylon. Zawsze jednak omijałam szerokim łukiem poliuretan i poliester, niechętnie też zaglądałam w stronę spandexu. Moje wybory były (i są) motywowane również kwestiami czysto praktycznymi – jako pełnoetatowy alergik nie mogę pozwolić sobie, aby skóra miała kontakt z czymś co nie jest w 100% bawełną. Pytanie tylko, czy aby na pewno bawełna jest nią naprawdę? Zakładając jednak, że informacja podana na metce odzwierciedla rzeczywisty skład ubrania, problem ten jest niczym w obliczu zupełnie nowej i dość zaskakującej kwestii, która pojawiła się wśród brandów znanych wśród ogółu społeczeństwa jako marki luksusowe.
Kilka dni temu przeczytałam artykuł na stronie Wall Street Journal przedstawiający sztuczne materiały jako ciekawy i godny uwagi trend, ba, autorka artykułu podaje szereg zalet korzystania z „techno – materiałów”, jak dziś określa się poliester i jemu podobne. Na pierwszym miejscu stawia na wytrzymałość i niezwykłe możliwości konstrukcyjne. Dodaje do tego, że dzisiejszy poliester to nie śliska i mało przewiewna tkanina z lat ’70, ale miękka i miła dla ciała alternatywa. O ile wykorzystywanie sztucznych tworzyw przez sieciówki jest czymś normalnym i każdy, kto robi tam zakupy, zdaje sobie z tego sprawę, o tyle korzystanie z nich przez znanych projektantów mody brzmi dla mnie co najmniej dziwnie. Przede wszystkim: gdzie tu można dostrzec główny aspekt high fashion, czyli dobre, szlachetne i ekskluzywne materiały? Gdzie podział się kaszmir, naturalny jedwab i miękka wełna? Odpowiedź jest prosta: stanowią bazę dla wykonanej ze sztucznych materiałów podszewki albo zniknęły całkowicie.

W chwili obecnej znalezienie letniej sukienki z lnu lub bawełny bez ulepszaczy (czytaj domieszek takich jak elastan czy poliester) graniczy z cudem. Również przemysł bieliźniany opiera się głównie na techno – materiałach. Nawet tak znana marka jak La Perla wykorzystuje nylon w swoich projektach. Mieszając go z… elastanem. Jednak to ubrania takich sław jak Alexander Wang, Lanvin, Stella McCartney czy Akris wykonane ze sztucznych tkanin, wkurzają mnie najbardziej. Czuję się autentycznie oszukana. Na powyższym zdjęciu znajdują się ubrania wykonane w całości lub częściowo z materiałów pochodzenia syntetycznego. Każda z tych rzeczy kosztuje fortunę. Sukienka od Stelli (poliester z jedwabną podszewką) – 1,245 Euro. Sukienka od Herve Leger (100% poliester) – 2,689 Euro. Bluzka Alexandra Wanga (100% poliester) – 1,650 Euro. Za taką cenę wolałabym chyba coś bardziej ekskluzywnego, niż zwyczajny, dostępny wszędzie skrawek sztucznego włókna. I od razu nasuwa się pytanie: za co tak naprawdę płacimy? I czy w takim razie warto oszczędzać na ubrania od znanych i cenionych projektantów, skoro ich tańszy odpowiednik z tego samego materiału znajdziemy w Zarze czy H&M? Co najśmieszniejsze: naturalne tkaniny spotkamy w kilku droższych sieciówkach, w tym w moim ulubionym COS’ie. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową gdzie, pośród ubrań z poliestru i nylonu, z łatwością odnajdziecie swetry z wełny, t-shirty z bawełny, koszule z jedwabiu i lnu.

Korzystanie z naturalnych tkanin może też świadczyć o umiejętnościach projektującego. O ile ze sztucznych materiałów można wykreować wszystko, o tyle bawełna czy len ograniczają nam nieco pole do popisu. Ponad to ubrania z nich wykonane są też dość trudne w eksploatacji. Muszę przyznać, że nic nie gniecie się tak jak lniana koszula, nic nie prasuje się gorzej niż spodnie z lnu i nic nie drapie tak jak prawdziwa wełna (w przypadku tej ostatniej zdarza się to już co raz rzadziej, dzięki Bogu!). Tylko czy ich obecność na naszej skórze da się zastąpić czymś innym, równie miękkim i prawdziwym? Czymś co z przyjemnością wyciągniemy z szafy każdego dnia? Nie sądzę.

A jakie jest Wasze zdanie na temat ubrań wykonanych z poliestru i sztucznych tkanin? Czy jest to dla Was obojętne? A może ze względu na alergię nie możecie nosić ubrań wykonanych np. w wełny i nylon to Wasze jedyne wybawienie?