Moda

Helmut Lang Pre-Fall 2013

12/20/2012
Istnieje pewna grupa ubrań, które na zdjęciach i „na żywo” prezentują się fenomenalnie. I druga grupa, gdzie ubrania wyglądają super, ale w rękach zamieniają się w kawałek smutnej szmatki. Dawno temu, kiedy mieszkałam na południu Europy, w centrum miasta znajdował się bardzo przyjemny i drogi sklep – Video Look. Oprócz ubrań od włoskich projektantów (od mojego absolutnie ukochanego Emilio Pucci, przez Moschino, Versus by Versace po D&G) można było tam również przymierzyć ubrania od Stelli McCartney i Burberry. Gdzieniegdzie wisiały samotne egzemplarze od Mulberry i duetu Victor&Rolf. Chodziłam do Video Look głównie oglądać i wzdychać (dwa razy udało mi się nawet coś kupić w czasie wyprzedaży). W każdym razie: nigdy nie mogłam przyczepić się do jakości tych ubrań. Największym zaskoczeniem była dla mnie owocowa, letnia kolekcja od Stelli i ubrania sygnowane nazwiskiem Helmuta Langa. Ta pierwsza zrobiła ubrania z miękkiego, lekkiego elastanu połączonego z bawełną organiczną (a nie z poliestru jak początkowo myślałam). Lang postawił na zwiewne materiały, satynę, jedwab, szyfon, cienką bawełnę, len – wszystkie subtelnie wykończone, bez nitek, bez poprutych szwów, bez nieprzyjemnych szorstkości.

I teraz ten sam Lang wraca z kolekcją zwiastującą przyszłą jesień. Wychodzimy od kolorów nawiązujących do lata (materiały przypominają typowy, popielaty len), aby przez miękkie gradienty przejść do smolistej czerni. Czerń jest u Langa przyjemnym dopełnieniem geometrycznych, prostych linii, zwiewnych wstawek, satynowych koszul, skórzanych kamizelek. Bardzo chciałabym je dotknąć, ale czy gdziekolwiek w Polsce byłoby to możliwe? Wątpię. Na sam koniec jeszcze jedna uwaga – buty. W kolekcjach resortowych i wczesnojesiennych zwykle nie zwracam na nie uwagi. Czasem wpadną mi w oko kozaki z szeroką cholewą, albo coś na koturnach. Szpilki i botki u Langa są fantastyczne. Idealnie dopełniają surową i dość ciężką stylizację. Proste, klasyczne, efektowne. Zdecydowanie lubię to!

Foto via Vogue.co.uk. 
Moda, Wnętrza

Shoe Lover

12/18/2012
Jo, Dunka i złotnik w jednym, połówka artystycznego duetu Line&Jo ma niesamowite mieszkanie. Tak niesamowite, że nie jestem w stanie nic o nim napisać. 
Przede wszystkim popatrzcie na zdjęcia: nie ma tam typowych ujęć z magazynów i stron wnętrzarskich, nie ma salonu do podziwiania, sypialni i kuchni; nie ma jak skrytykować łazienkę, ani wąski przedpokój. Jest za to coś bliskiego sercu każdej kobiety – buty. Odgrywają tutaj główną rolę. Na (prawie) każdym zdjęciu dumnie prezentują się ustawione obok luksusowych perfum, portretów rodzinnych, lamp i rzeźb, na tle przestronnych okien, czasem pozostawione same sobie, ot tak, obok drewnianego fotela. Wśród tych cichych bohaterów być może rozpoznacie buty od Charlesa Philipa, szpilki od Jimmy Choo czy Jerome C. Rousseau. Stoją tam sobie niczym figurka postawiona na komodzie, takie samotne i…kuszą. A może wcale ich nie zauważacie? Zresztą, przekonajcie się same:) 

Foto via emmas.blogg.se
Dobre bo polskie, Moda, Rozmaitości

Gift Guide #3

12/17/2012

Obiecałam sobie, że tegoroczne propozycje prezentowe będą wyjątkowo łatwe do upolowania, bo z możliwością kupienia ich bez problemu w polskim sklepie lub w sieci. Trzecia, przedostatnia odsłona tematyki około świątecznej, jest już stricte polska, ba, wręcz ludowa. Wybaczcie, że zabrakło klasycznej „ciupażki” i drewnianej chochli, ale starałam się wybrać takie rzeczy, które możecie z łatwością podarować najbliższym (chociaż dla płci przeciwnej pewnie nie znajdziecie tu nic). Pośród typowych propozycji, nawiązujących do sztuki ludowej, znajdziecie również kilka współczesnych inspiracji nawiązujących do naszego pięknego kraju i kilku większych miast. Poznaniacy na ścianie zawiesić mogą plakat autorstwa One Mug a Day, warszawiacy – wieszak w kształcie Pałacu Kultury i Nauki. Wśród moich propozycji nie mogło zabraknąć również słynnej koszulki projektu Roberta Kupisza i pięknej małej czerwonej od Kasi Góreckiej. Polska jest trendy – zresztą, przekonajcie się sami.

P.s. Gdyby nie Kasia z Efektów Ubocznych, ten post pewnie byłby biedniejszy. Dzięki za wsparcie! Przy okazji możecie zobaczyć jej własne, polskie inspiracje, nie tylko prezentowe. 

1. Ludowe wzory sprawdzają się wszędzie, nawet na małej czerwonej sukience – Katarzyna Górecka/Cloudmine

2. Poduszka wycinankowa – Gaul-Zych Deco/Decobazaar

3. Ocieplane buty – kapcioszki – UGG

4. Książki zawsze dobre pod choinkę: „Rzeźba w Polsce” i kultowa „Kuchnia Polska” (wydawnictwo PWE)/Bookoff

5. Torba z etnicznym wzorem (nie polskim, ale chińskim) – Organic by nature

6. Etui na iPada – Farbotka/Decobazaar

7. Bransoletka w barwach narodowych – By Dziubeka

8. Wieszak w kształcie Pałacu Kultury i Nauki – Red Onion

9. Czerwona torebka – Rozwadowska Bags

10. Kubek z matrioszką – Ewuwka/Decobazaar

11. Plakat „Polska” Ryszard Kaja – Allegro/lilly_rose

12. Plakat „Łeba” Ryszard Kaja – Allegro/lilly_rose

13. Plakat „Bałtyk” Ryszard Kaja – Allegro/lilly_rose

14. Plakat poznański – One mug a day

15. Filiżanka z porcelany, model Alaska – Kristoff

16. Koszulka z orzełkiem – Robert Kupisz/mostrami.pl

Zobacz również:
Przewodnik prezentowy w bieli 
Przewodnik prezentowy w czerni

Moda

Hat season

12/13/2012
Czapka – kiedyś naprawdę jej nie znosiłam. Było to mniej więcej w pierwszej klasie podstawówki i trwało niezmiennie do zeszłego roku. Musiało upłynąć wiele wody w Wiśle – królowej polskich rzek – zanim kaptur od kurtki zamieniłam na wielką czapę. A broniłam się przed nią zajadle wymyślając dziwaczne substytuty, jak chociażby potworki – nauszniki w panterkę czy opaskę wełnianą, zrobioną na drutach przez sterroryzowaną wcześniej babcię. Babcia miała złote ręce i potrafiła zrobić taki splot, żebym przez ciężką wełnę nie słyszała nic. Nauszniki też szybko wyszły z mody, a ja równie szybko wróciłam do poczciwego kaptura. Do czapek przekonałam się podczas jednej z włoskich (!) zim, kiedy wiatr skutecznie pozbawiał mnie kaptura, a wilgoć zamieniała +5’C w -10’C. Taki dowcipny mix, bardzo szybko zmusił mnie do zmiany przyzwyczajeń. Już w Polsce dorwałam wielką czapkę krasnala Hałabały. Nie była równie czerwona i pomponiasta, ale miała inną, niezwykłą zaletę: pod nią włosy nie stawały dęba, a czoło nie zmieniało się w jezioro. Grzała wystarczająco, żebym nie musiała nosić kaptura, ale z drugiej strony nie była toporna i ciężka. Ot, czapka ideał.
I bardzo szybko dała się zgubić.
W swojej karierze miałam już kilka czapek, wszystkie (tak myślę) znalazły już innych właścicieli: krasnala Hałabałę dorwałam w Pieces (Vero Moda), następną czarną, wielką i z pomponem – w Decathlonie, ostatnio wpadło mi w oko kilka czapek na Asos.com, ale ostatecznie padło na poczciwe i sprawdzone H&M. Podobnie na blogach z modą uliczną: takiej wariacji na temat czapek chyba jeszcze nie widziałam. Spośród wielu zdjęć wybrałam kilka, na których nakrycia głowy wyglądają na tyle dobrze, że sama miałabym ochotę je założyć. 

Foto: Styleclicker, Stylesightings, Venessa Jackmann