Moda

Red on Red

11/29/2012
Są takie połączenia kolorystyczne, których z reguły nie noszę: róż + pomarańcz, bo kiedyś wszyscy go nosili; baby-blue + majtkowy róż, bo niektóre kolory lepiej ukrywać i…czerń + czerwień. To ostatnie połączenie było dla mnie od zawsze trochę nudne i zachowawcze. Każda gazeta, która sili się na „doradztwo modowe”, epatuje nim w swoich zestawach, jakby czerwień wyglądała dobrze tylko przygaszona przez mroczną czerń. I faktycznie bywają momenty, kiedy tak zestawiona wygląda fenomenalnie. Nie, to wcale nie znaczy, że nagle zmieniłam zdanie i pokochałam połączenie tych dwóch kolorów, ba pokochałam coś innego – czerwień założoną na czerwień przełamaną przez czerń:) Nie pamiętam już gdzie znalazłam poniższe zdjęcie, które zainspirowało mnie do napisania dzisiejszego postu, ale wiem, że od tamtej chwili zaczęłam uważniej przyglądać się tej gorącej barwie. W zestawie poniżej podoba mi się też coś jeszcze: zupełnie nieoczywisty kolor butów (złoty? lekko pozłacany róż?), który sprawia, że wszystkie barwy przestają być takie napuszone i eleganckie, a całość zmienia się w coś lekkiego i codziennego, typowego, ale w dobrym guście.

Czytaj więcej…

Moda

Ikona stylu: Inès de La Fressange

11/20/2012

Dla większości osób, które modą interesują się okazjonalnie, nazwisko Frassange może co najwyżej kojarzyć się z dobrym winem musującym lub jakimś francuskim baronem straconym na gilotynie w czasie Rewolucji Francuskiej. Od czego ma się jednak blogi, które przybędą z pomocą i i poprowadzą przez nieznane zakamarki modowego(modnego) światka? Inès de La Fressange, bo to ona jest bohaterką dzisiejszego wpisu, to żywa ikona i legenda modelingu, wyrocznia stylu dla setek kobiet na całym (?) świecie, w tym dla lubianej przeze mnie Garance Dorè. Ja jednak mam z Inès problem – nie kupuję jej przepisu na życie we francuskim stylu. W ogóle nie kupuję takiego stylu, bo zawsze uważałam, że to Włoszki mają więcej wyczucia i klasy niż ich francuskie koleżanki (wybaczcie, kilka lat w słoneczniej Italii zrobiło swoje). Do mojego rozczarowania dołączył też post na the Fashion Spot, gdzie oprócz całkiem zgrabnych stylizacji, Inès była ubrana tak sobie. Z drugiej strony jednak podziwiam jej determinację i konsekwencję, jej uwielbienie dla paryskiego stylu i hołdowanie mu na każdym kroku.

Kim więc jest Inès? I czemu zawładnęła umysłami dziewczyn, które przeczytały jej poradnik „Paryski szyk”?

Inès de La Fressange (a tak naprawdę Inès Marie Letitia Églantine Isabelle de Seignard de La Fressange) urodziła się w 1957 roku na południu Francji. Córka markiza i modelki, często w wywiadach wspomina swoją miłość do złotych pantofelków, których nigdy nie mogła mieć. O dziwo, jako dziecko nosiła tylko i wyłącznie – szyte na zamówienie – futerka z łasiczek. Pracowała jako modelka (przez lata była kojarzona z Chanel, brała udział w kilku kampaniach marki, współpracowała też z Lagerfeldem), jest ambasadorką legendarnej francuskiej marki Rogier Vivier, twarzą L’Oreal, autorką biblii fashionistek i współautorką własnej biografii, napisanej przez Marianne Mairesse, o wdzięcznym tytule „Zawód: Manekin”. Kilka lat temu magazyn GQ uznał ją i jej partnera Denisa Olivennesa za jedną z 25 najbardziej wpływowych par na świecie (!). Jej styl określiłabym jako poprawny i wygodny: najczęściej zobaczycie ją w dżinsach i baletkach, z narzuconym na ramiona klasycznym płaszczem, torebką z krótkim paskiem lub kopertówką. W tej pozornej banalności jest zawsze perfekcyjna i prawdziwa. Jakby na każdym kroku chciała potwierdzić swoje własne słowa: „Nie ubierajcie się dla przyjaciółek, ale dla własnej satysfakcji: noście to co sprawia, że czujecie się dobrze”. Patrząc na jej zdjęcia, nie trudno się z nią nie zgodzić.

I jeszcze coś w stylu Fressange.

Czy tylko mi się wydaje, czy ten zestaw:

1) idealnie przypomina te, które nosi naczelna francuskiego Vogue’a,

2) leżałaby dobrze na każdej z nas? 😉

1. Wełniany płaszcz – Weekday, 2. pasek – H&M; 3. „wężowa” torebka – Stella McCartney, 4. białe dżinsy – Tory Burch; 5. balerinySee by Chloe’; 6. kaszmirowy szal – Zadig et Voltair; 7. srebrne kolczyki – Chanel; 8. klasyczne okulary – Ray Ban Wayfarer
Moda

Fashion Icon: Inès de La Fressange

11/20/2012

Dla większości osób, które modą interesują się okazjonalnie, nazwisko Frassange może co najwyżej kojarzyć się z dobrym winem musującym lub jakimś francuskim baronem straconym na gilotynie w czasie Rewolucji Francuskiej. Od czego ma się jednak blogi, które przybędą z pomocą i i poprowadzą przez nieznane zakamarki modowego(modnego) światka? Inès de La Fressange, bo to ona jest bohaterką dzisiejszego wpisu, to żywa ikona i legenda modelingu, wyrocznia stylu dla setek kobiet na całym (?) świecie, w tym dla lubianej przeze mnie Garance Dorè. Ja jednak mam z Inès problem – nie kupuję jej przepisu na życie we francuskim stylu. W ogóle nie kupuję takiego stylu, bo zawsze uważałam, że to Włoszki mają więcej wyczucia i klasy niż ich francuskie koleżanki (wybaczcie, kilka lat w słoneczniej Italii zrobiło swoje). Do mojego rozczarowania dołączył też post na the Fashion Spot, gdzie oprócz całkiem zgrabnych stylizacji, Inès była ubrana tak sobie. Z drugiej strony jednak podziwiam jej determinację i konsekwencję, jej uwielbienie dla paryskiego stylu i hołdowanie mu na każdym kroku.

Kim więc jest Inès? I czemu zawładnęła umysłami dziewczyn, które przeczytały jej poradnik „Paryski szyk”?

Czytaj więcej…

Moda

Pumpkin pie

11/14/2012
Jesień, oprócz typowych gadżetów jak szalik, czapka, płaszcz i grzaniec, kojarzy mi się nierozerwalnie z dynią. Pękatą, słodką i pyszną – dla mnie idealną w każdej postaci. W Polsce lubię ją w gulaszu wieprzowym, w kremowej zupie i w keksie (koniecznie z dodatkiem żurawiny i orzechów). Będąc we Włoszech zajadam się ravioli nadziewanymi dynią, o lekkim posmaku imbiru i migdałów, obficie posypanymi świeżo startym parmezanem. Nie wiem czy istnieje inne, tak smaczne warzywo, które w każdej postaci jest w stanie mnie zaskoczyć. Jednak nie liczcie na post kulinarny. W myśl zasady, że ludzie mody nie jedzą, dziś pokażę Wam kilka propozycji na to, jak połączyć ubrania w kolorze dyni w codziennej garderobie. Nie wiem jakie karty graficzne znajdują się w Waszych komputerach, ale poniższe kolaże powinny przedstawiać różne odcienie tego dyniowego trendu. Zaczęłam od najbardziej typowego, ciemnego odcienia pomarańczy (sic!), znajdziecie go gdzieś miedzy kolorem ceglastym a herbacianym. Druga propozycja to mocny tycjan, a trzecia – elektryzująca morela. Aż dziwne, że jeszcze nikt nie wymyślił koloru „dyniowego”?!
W pierwszym kolażu (jak dla mnie najfajniejszym i najbardziej w moim stylu) znalazł się element, o którym już zdążyłam wspomnieć Świętemu Mikołajowi w corocznym, przedgwiazdkowym liście. Chodzi oczywiście o skórzane spodnie/legginsy. Te od Ricka Owensa wydają się być idealne. Proste, z dodatkowym, nienachalnym elementem na kolanach, matowe, długie. Cena – tylko 4 500 zł i mam smutne wrażenie, że nawet Święty Mikołaj nie wiele tu pomoże. 

1. Bluza – SPAR; 2. torebka w cętki – Jerome Dreyfuss; 3. skórzane spodnie – Rick Owens; 4. botki na szpilce – Guess; 5. zestaw szminek i błyszczyków – Korres; 6. pikowana kurtka – Mulberry; 7. kolczyki – Mimco. 

1. Sweterek z kaszmiru – Uniqlo; 2. torebka – 3.1.Philip Lim model „Hour Bag”; 3. spodnie w kancik z wełny – Preen; 4. szpilki – Brian Atwood; 5. płaszcz – Proenza Schouler; 6. czapka – Monki. 

1. Sukienka – Pol O Skater, 2. baleriny Le Temps des Cerises, 3. rajstopy o grubym splocie – Transparenze, 4. torebka – Jimmy Choo, model „Rania”; 5. stanik w grochy – Madewell; 6. srebrne kolczyki w kształcie ośmiornicy – Amazon. 
Foto: me via polyvore.