- Bloguję, bo lubię modę. Nie ubrania (to co innego), ale modę właśnie. Wielokrotnie powtarzałam to na łamach JagaDesign, że moda to sztuka, tylko, że taka do noszenia i pokazywania wszem i wobec. Z obrazem Kossaka, który wisi nad kanapą, nie wyjdę na miasto. Pewnie mogłabym, ale wywołałabym konsternację na twarzach współobywateli. Ubraniem jest łatwiej. Najbardziej jednak zachwyca mnie, tak jak ten tekst u Modologii, jak wiele można powiedzieć o tym zjawisku, jak różne ma oblicza. Bo moda proszę Państwa, to nie tylko pokazywanie swoich stylizacji na blogu, to nie tylko wymienianie co będzie modne w tym, czy następnym sezonie i walka do upadłego o miejsca VIP na łódzkim FW. Moda to zjawisko, jeden z puzzli w społecznej układance. Teoretycznie dla każdego, praktycznie dostępny w czystej formie tylko dla niewielu.
- Bloguję, bo lubię modę, podobnie jak lubię sztukę, podróże i dobrą kuchnię. To czemu nie piszę o nich wszystkich? Sztuka, niestety, co raz bardziej oderwana jest od rzeczywistości. Może stara się wkraść w nasze codzienne życie (i faktycznie w formie wzornictwa, czy dekoracji wnętrz świetnie sobie radzi), ale mam wrażenie, że już na stałe przeniosła się do uśpionych i melancholijnych galerii. Potrafi jednak cały czas inspirować, a co wytrawniejsze oko dostrzeże ją między szarymi blokami, na bilbordach, w parkach, w architekturze z epoki. O podróżach nie piszę, bo nie podróżuję tyle ile bym chciała, na kuchni się nie znam. Ja tylko lubię jeść.
- Bloguję, bo lubię sobie popisać. Mogłabym robić to do szuflady, ale po co. W dobie internetu można wszystko. Najwyżej nikt nie będzie tego czytał.
- Bloguję, bo lubię piękne rzeczy. Takie jak te poniżej. Buty od Michaela Korsa i torebki od D&G, fotel Vladimira Kagana z 1960 i wakacje w luksusowym hotelu, na które być może nigdy nie będę mogła sobie pozwolić. Zresztą, któż to może wiedzieć? Czasem tylko zastanawiam się, jaki sens ma kupowanie tych wszystkich ubrań i butów? Skoro teraz coś mi się podoba, bo jest modne, to co stanie się za pięć lat, kiedy już modne nie będzie?
- Bloguję, bo blogowanie otwiera tyle możliwości. Sęk w tym, żeby umieć je wykorzystać. Jeśli macie szansę zrobić z tego dochodowy biznes – róbcie to, jeśli ma to pozwolić Wam na znalezienie pracy marzeń – piszcie (ja tak właśnie znalazłam swoją pracę). Jeśli uważacie, że macie coś światu do powiedzenia – powiedzcie to. Jeśli nie umiecie powiedzieć, ale chcecie pokazać – droga wolna! I nie trzeba mieć białego Mac’a, nie trzeba mieć świetnego sprzętu fotograficznego (ale w Photoshop’a zainwestujcie:)), żeby Wasz blog znalazł chociaż jednego, wiernego czytelnika.
- Bloguję, bo blogują fajni ludzie. Niefajni też blogują, ale ich nie czytam. Świetny tekst na ten temat napisała na Blogofilii Kasia z Efektów Ubocznych. Zajrzyjcie!
- Bloguję też trochę na przekór innym, tym, którzy uważają, że jestem mało ambitna, albo mam słomiany zapał. Od dwóch lat jakoś się kręci i raczej nie przestanie.
Jeśli śledzicie od dawna mojego boga, lub znacie mnie w realu, zapewne zauważyliście, że mój styl jest dość prosty i zachowawczy. Lubię wygodę i dobre materiały. Lubię minimalizm w każdym wydaniu, oprócz jednego: moja torebka jest tego absolutnym przeciwieństwem. Naczęściej jest to przepastny worek, albo shopper, ale nawet w małej torebce jestem w stanie zachomikować setki nieużytecznych rzeczy. To z czym nigdy się nie rozstaję to komputer (9) i tablet (8). Jest to nie tylko moje uzależnienie, ale przede wszystkim narzędzie pracy. Nie wiem co by się stało, gdyby nagle ich zabrakło. Staram się nie zapominać też o portfelu (6, ten ze zdjęcia to tak naprawdę kosmetyczka), telefonach i notatniku (4), ale różnie to u mnie bywa. Zazwyczaj noszę też ze sobą iPoda (kolejne uzależnienie, 7), zestaw ładowarek (wystają z torebki) i kosmetyki (12). Czasem uda mi się zachomikować ulubione perfumy i Dianę Mini (5). W mojej torebce na pewno znajdziecie również kolorowe magazyny i książki do czytania w autobusie/tramwaju/pociągu (2). W końcu to co sprawia, że jest moja torebka jest naprawdę moja: góra papierków, rachunków, chusteczek. Za każdym razem zastanawiam się skąd one się tam wzięły i kiedy zdążyłam je nagromadzić. Na zdjęciach ich nie widać:) Czasem wrzucam buty za zmianę (1) i okulary (10). Z czerwonymi Ray Banami nie rozstaję się od 4 lat. A co Wy nosicie w swoich torebkach?
(na balkonie rodziców)