Zanim wróciłam na stałe do Polski, mieszkałam kilka lat w jednym z miast w północnych Włoszech. Nie było tam ani lazurowego morza, ani piaszczystych plaż. Latem niemiłosiernie gryzły komary, a upał był taki, że ubrania (dosłownie!) lepiły się do ciała. Z lekkim obrzydzeniem i obawą czekało się na pierwsze letnie dni i starało zaopatrzyć w działający wentylator. Przyznaję, że pierwszy raz brak mi tych obaw, brak pierwszych lodów w sezonie i piasku przesypującego się przez palce (jak już się w końcu dotarło na tę plażę). W Warszawie letni czas płynie trochę inaczej. Dzisiejszy dzień to pierwszy tak słoneczny i gorący tego lata. Nic, tylko myśleć o kilku wolnych dniach nad morzem albo w górach.
Poniżej szczęśliwa siódemka rzeczy, bez których nie ma dla mnie wakacji. Niektóre są łatwo dostępne, inne trochę mniej, ale hamak w ogrodzie rodziców na pewno się znajdzie. A jakie są Wasze wakacyjne „gadżety”?
1. Rower – bez tego dziś ani rusz, nie tylko w wakacje. Poruszanie się na jednośladowej strzale nie jest dla mnie niczym nowym (przez 4 lata studiów zawsze wygrywał z komunikacją miejską), ale poczuć nadwiślański wiatr we włosach nie może równać się z niczym innym:)
(dziewczynę ze zdjęcia uchwycił w Warszawie Face Hunter)
2. Na rowerze najlepiej nie mieć rozpuszczonych włosów. W gorące dni, o ile długość włosów mi na to pozwala, korzystam z dobrodziejstw koczków. Dla tych, którzy chcą się zainspirować polecam mój wcześniejszy post o tym zgrabnym upięciu. Fajne koki na lato, jak widać, nie wychodzą z mody.
3. Sandały – płaskie, bo latem lubię wygodę. Nie wiem czy ten model See by Chloe’ kiedykolwiek trafi do mojej szafki na buty, ale powiedźmy, że idealną jego imitację mogę znaleźć w większości sklepów z rodzimym kapitałem. Uff:)
4. Pomarańczowy lakier – już od dawna numer 1 na mojej liście lakierów. Mam nieodparte wrażenie, że pasuje do wszystkiego, a zimą – zamiast czekolady – świetnie poprawia humor.
5. Hamak – bo kojarzy się z beztroską, spokojem i dzieciństwem. No i lenistwem. A ja lubię leniuchować:)
6. Morze – czy istnieje coś bardziej wakacyjnego (oprócz hamaku, rzecz jasna:))? Pamiętam wakacje spędzane u dziadków nad morzem, pierwsze uczulenie słoneczne, pierwszy łyk słonej wody w Morzu Śródziemnym, pierwsze meduzy i kolorowe parasolki trzepoczące na wietrze, domki z piasku i „Lody na patyku, looooody!!!”. Morze ma w sobie jakieś kojące właściwości i podobnie jak hamak jest idealną opcją dla lubiących leniuchować.
7. Lody – to na koniec, bo idealnie orzeźwiają. Pamiętam, że zawsze lubiłam te w słodkim rożku, potem zasmakowałam w owocowych sorbetach (cytrynowy mniam!), czasem skuszę się na mięte z kawałkami czekolady. Zrobiłam się głodna:)
Foto: Pinterest/FaceHunter/Spartoo