Moda

Love of the week: Pretty Ballerinas!

04/11/2012
Baletki maja tyleż fanów, co wrogów. Dla jednych to absolutny hit wiosny, kiedy na sandały jeszcze za wcześnie, a nie koniecznie chce się biegać w szpilkach; dla innych to kwintesencja tego co niezgrabne i dziecinne. Dla mnie balerinki są przyjemną alternatywą dla butów na koturnie i trampek. Ot, taki sprawdzony i wygodny fason. Noszę je od lat i właściwie do wszystkiego: spodni rurek, spódnic, sukienek, szortów. Baletki nieodłącznie kojarzone są z Brigitte Bardot i Audrey Hepburn (miała je na sobie w większości filmów, w których grała). Klasyczne baletki są miękkie i idealnie przylegają do stopy, dodatkowo – niczym klasyczne czeszki – podtrzymują stopę gumką. Moje wymarzone przypominają te najbardziej znane, trochę „kapciowate„, proste, idealnie płaskie, bez zbędnych ozdób, czasem z niewielką, delikatną kokardką. Trudno znaleźć perfekcyjne buty wykonane z delikatnej skóry, która nie obciera stopy. Może w tym sezonie uda mi się zapolować na coś zbliżonego do ideału? 🙂 Poniżej kilka znanych z widzenia twarzy w wersji a’ la baletnica i kilka modeli Pretty Ballerinas, najbardziej znanej marki płaskich butów na świecie.
Na zdjęciu między baletkami boska Brigitte Bardot. Jako była baletnica szukała wygodnych butów, które mogłaby nosić na co dzień. Rose Repetto stworzyła dla niej parę idealną – płaskie buty, które nazwała baletkami. To właśnie w czerwonej, najbardziej klasycznej wersji wystąpiła w filmie „I Bóg stworzył kobietę”.  To się nazywa bycie trendsetterką! 🙂
Foto: vogue.it / spartoo.pl
Wnętrza

Hello, Vanessa!

04/09/2012
Wielkanoc i wiosenna aura (ok, bardziej zimowa, ale trzeba się jakoś tłumaczyć:)) przywróciły mi apetyt na nowy szablon na blogu. Tak, tak, zmieniałam go już wielokrotnie, ale odświeżonego layout’u nigdy dość. Tym razem uporałam się z nim szybciej, a zmiany w HTML’u poszły jak z płatka. Czy pisanie postów przyjdzie mi teraz z łatwością i bez ociągania się? – czas pokaże.
Od kilku tygodni, bez powodzenia, szukałam ciekawych wnętrz należących do projektantów. Nie przepadam za wszechobecny przepychem, nie lubię wystylizowanych do granic możliwości mieszkań, które wyglądają tak, jakby nikt w nich nie mieszkał (bo się nie da!), a właściciel zapraszał tam tylko dziennikarzy i fotografów magazynów wnętrzarskich. Mieszkanie należące do francuskiej projektantki Vanessy Bruno należy do tych ciepłych, prawdziwie rodzinnych, klasycznych wnętrz. I najważniejsze: idealnie odzwierciedla styl właścicielki.
Kamienicę wybudowano w 1650 roku. Wracając z polowania Król Słońce – Ludwik XIV – zwykł w niej odpoczywać w drodze do pałacu. Vanessa zmieniła pierwotny układ mieszkania. Wyburzyła ściany między kuchnią przedpokojem i salonem. Projektantka na każdym kroku potwierdza, że uwielbia przestrzeń i światło. I faktycznie, prawie na każdym zdjęciu zobaczycie przebijające się słońce, docierające tam dzięki dużym, przeszklonym oknom. Malowane drewno łączy się tu z surowym betonem; ciężkie belki sufitu nie wydają się już tak przytłaczające dzięki idealnie białym ścianom. Metalowe dodatki napotykają na swojej drodze delikatne, miękkie tkaniny w pastelowych kolorach. Te ostatnie królują niepodzielnie w całym wnętrzu: pudrowy róż, beż, jasna zieleń i rozbielony fiolet są dla Vanessy inspiracją również podczas tworzenia kolekcji jej ubrań. To jedno z najbardziej kobiecych mieszkań, jakie ostatnio widziałam. Styl vintage idealnie wpleciony w artystyczne, nowoczesne wzornictwo i kobiece detale sprawiają, że mam ochotę na urządzenie swoich czterech ścian w podobnym stylu. Tylko, czy będzie ono wtedy odzwierciedlało moją osobowość? Trudno powiedzieć:)

 

 

 

 

 

Vanessa Bruno urodziła się i wychowywała we Francji. Jej matka jest byłą duńską modelką, która w latach 60-tych pracowała w Paryżu, obecnie mieszka na południu Francji. Ojciec projektantki jest Włochem i przyczynił się do powstania takich domów mody jak Emmanuelle Khanh i Cacharel. Moda towarzyszyła Vanessie od dzieciństwa. W 1990 roku otworzyła swój pierwszy butki w Japonii; dzisiaj ma ich kilkadziesiąt, rozsianych po całym świecie.
Vanessa Bruno S/S 2012

Foto: Brigitte Wolfgang Drejer & Vogue.it

Dobre bo polskie, Moda

Lazy Cutie

04/03/2012

Festina Lente” – spiesz się powoli, mawiał cesarz Oktawian August. Faktycznie, nie musiał się zbytnio spieszyć; zakładam, że nikt go nie poganiał, ani tym bardziej nie nosił ze sobą zegarka. Jednak gdyby nosił, spojrzałby przychylnym wzrokiem na markę Lazy Cutie, która w swojej maksymie nawiązuje do tego słynnego, antycznego powiedzenia. Już pierwsze spojrzenie na te małe dzieła sztuki przenosi nas w jakiś bajkowy, nierealny świat złożony ze wskazówek zegara i ferii fantastycznych barw. Brakuje tylko królika z melonikiem i Alicji z Krainy Czarów. Nie dajcie się zwieść jednak tej sielance, bo zegarki Agaty Pilip, graficzki czuwającej nad projektami, idealnie wpisują się to otaczającą nas rzeczywistość. Lazy Cutie powstało z myślą o tych, którzy zmęczeni wiecznym zaglądaniem do swojego telefonu, w celu sprawdzenia godziny, chcą celebrować każdą upływającą minutę w towarzystwie czegoś miłego i estetycznego na nadgarstku. I faktycznie, dostają to co w zegarkach podoba mi się najbardziej: prostą formę i ten detal, który sprawia, że nie sposób oderwać od nich oczu. Wielobarwne, wyniosłe flamingi, jeleń wśród kniei, robaczki świętojańskie grają tutaj pierwsze skrzypce i zerkają na nas z tarczy idealnie białych zegarków. „Ispiracją dla pierwszej kolekcji była dla mnie poetyka przyrody” – mówi Agata. „Lazy Cutie zrodziło się z czystej przyjemności tworzenia. Już od jakiegoś czasu miałam obsesję na punkcie prostych, plastikowych zegarków i pomyślałam, że mogłyby być świetnym nośnikiem dla moich prac” – dodaje. Poezja i prostota – dwa słowa, które najlepiej opisują tę niezwykłą biżuterię. Zegarki tu już nie tylko dodatek do ubioru, to nie tylko praktyczny przedmiot, ale przede wszystkim małe dzieło sztuki do noszenia na co dzień. Lazy Cutie jest tego najlepszym przykładem:)

Zegarki produkowane w mini-seriach 100 sztuk, możecie kupić na stronie  www.lazycutie.com i shwrm.pl Więcej informacji znajdziecie na facebooku marki.

Moda

Face…book:)

04/01/2012
Nie, to nie Prima Aprilisowy żart. Moja silna wola smagana wiatrami facebooka w końcu uległa i oto jest – fanpage JagaDesign. Już hula w sieci, będzie mi bardzo miło jeśli klikniecie „lubię to”. 
klik🙂