Moda

New Balance Mania

02/23/2012
W tegorocznych wiosenno – letnich kolekcjach zauważycie z pewnością sportowego ducha. Spodnie z lampasami do złudzenia przypominają te, które kiedyś z chęcią nosiła pewna osiedlowa subkultura, koszulki z numerami ulubionych zawodników, mini spódniczki z kortów do tenisa, nie krępujące ruchy koszulki na ramiączka idealnie dopasowane do sylwetki i spodenki wprost z ostatniej edycji Tour de Pologne. Jednak to nie o ubraniach dziś będzie mowa, ale o sportowych butach. Trampki New Balance widziałam już kilka razy na blogach z modą uliczną, raz mignęły mi podczas Łódzkiego Tygodnia Mody (w wersji fluorescencyjnej), ale dopiero wpis u Dag uświadomił mi, że nic na ich temat nie wiem. Może pora się doszkolić? New Balance założył William Riley w 1906r. wykorzystując w swoich butach łuk wspierający. Był on początkowo wykorzystywany przez klientów z problemami ortopedycznymi, ale pierwszą prawdziwą serię  wyprodukowano pod koniec lat ’30 dla lokalnych biegaczy. Łuk wspierający w końcu zastąpiono żelowymi wkładkami, New Balance wyprodukowało pierwsze buty do biegania o zróżnicowanej szerokości, a model Trackster 320 wygrał tytuł najlepszych butów sportowych w 1976r. Obecnie firma jest jednym z największych producentów tego obuwia w USA. Jako jedyna zachowała produkcję w Stanach Zjednoczonych (jedną z fabryk otworzyła w rodzinnym Bostonie), podczas gdy Nike i Adidas wykorzystują tanią siłę roboczą w Chinach i Wietnamie. Z ciekawostek warto wspomnieć, że New Balance nie nazywa swoich modeli, ale numeruje je. Jeśli dany model zostaje zastąpiony nowym otrzymuje inny, wyższy numerek od swojego poprzednika. I wszystkie pochodzą od cen, np. The Tracker 320 kosztował 32$, model 990 – 99$ itd. Ponoć są niesamowicie stabilne, kontrolują ruchy i dostosowują się do stopy. Jasno niebieskie wyglądają obiecująco. Jak myślicie? 

I na zakończenie małe porównanie jak trampki New Balance nosi ulica. 


Foto: 
spartoo.pl/vogue.it
lazymonday/myFashionTricks/StreetPeeper
Wnętrza

The cabin in the woods

02/22/2012
Cabin Porn to strona niezwykła. Na pewno dla tych wszystkich, którzy oprócz uciech modowych czerpią przyjemność z postów architektoniczno – wnętrzarskich. Wszystkim tym, którzy nie orientują się w nazewnictwie anglojęzycznym, pragnę przypomnieć, że słowo „cabin” określa niewielki domek (najczęściej drewniany) usytuowany gdzieś na terenach odludnych, wiejskich, bądź górskich. Nie ma on nic wspólnego z pustelnią, to raczej miejsce gdzie możemy wypocząć i odetchnąć po długiej wędrówce lub od zgiełku wielkiego miasta. Wśród miejsc dominuje zimna Skandynawia, odległa Rosja i Islandia, ale dostrzeżecie też polski akcent. Zdjęcia na Cabin Porn to prawdziwa magia: bajkowe, duże ujęcia, miejsca zapomniane przez ludzi i spokój, który od nich bije. To jeden z tych blogów, które chciałoby się oglądać cały czas, mając nadzieje, że nigdy się nie skończy. Warto tam zajrzeć, choćby na chwilę.

Stronę znajdziecie pod tym linkiem
Kolumbia Brytyjska
Islandia
Norwegia (Bergen)
Mongolia 
Finlandia

Rosja (Syberia)

Rosja

Austria (z serii: znajdź domek)

Holandia

Kanada

Polska (Kaszuby)
Nowa Zelandia
Moda, Sztuka

Lekcja plastyki: Art VS Fashion

02/21/2012

A więc wiosna, mili Czytelnicy! Mimo zwariowanej pogody i ciągle obecnego w moim życiu ciepłego szalika czuć, że zima w tym roku zbliża się ku szczęśliwemu końcowi. Z przyjemnością oglądam wiosenne kolekcje, pozbywam się starych ubrań, nawet tych, które żywiłam jakimś niepojętym sentymentem. Pora na zmiany. Również w szafie. Moda bywa jednak nieprzewidywalna, irracjonalna i bezwzględna. Mami nas tym co piękne, zachęca do hołubienia tego co tymczasowe i krótkotrwałe. Bo czyż nie takie są właśnie wszelkiego typu trendy? A ten o którym chcę dziś napisać jest mi wyjątkowo bliski, bo idealnie zazębia się z największym z moich zainteresowań (tak, istnieje jeszcze coś poza modą) – sztuką. O tym, że moda i sztuka przeplatają się wspominałam już kilka razy na łamach tego bloga. Z wypiekami na twarzy oglądałam wpisy na blogu Diany i czekałam na moment, kiedy w końcu z nieukrywaną radością zrobię swoją własną wersję kolorystycznych porównań, w których Miss Moss jest prawdziwą mistrzynią (pisałam o niej tutaj). Tegoroczne lato jest łaskawe, bo inspiracje czerpie garściami wprost z lekcji plastyki. Siostry Rodarte być może nazbyt dosłownie przeniosły malarstwo van Gogha z płócien na materiały swoich sukienek, ale wtórują im również projekty takich marek jak Jil Sander, Dolce&Gabbana, Sportmax. Najbardziej zagorzały przeciwnik z łatwością znajdzie tu coś dla siebie; porcelanowy wzór, figi z barokowego obrazu, kwiaty z tekstyliów końca XVIII wieku. Tak wygląda nowe życie starej sztuki, jeszcze do niedawna ukrytej w muzeach i galeriach. Na ulicach – jestem tego pewna – będzie wyglądała równie dostojnie.

Normaluisa / porcelana Standffordshire ok.1740-50r.
Jil Sander / ceramiczny dzban Pablo Picasso
Sportmax / Claude Monet „Lilie wodne”1908r.
Rodarte / Vincent van Gogh „Noc gwieździsta”1889r.
Iceberg / Frederik Frieseke „Kobieta siedząca w parku” 1921r.
Rodarte / Vincent van Gogh „Wazon z 12 słonecznikami”1888r.
Dolce&Gabbana / Giovanna Garzoni „Talerz fig” 1662r.
Erdem / Paul Cesar Helleu „Czytająca”ok.1900r.
Chloe’ / William Kilburn, fragment dekoracji tekstylnej, ok.1800r.
Moda

RIKA S/S 2012

02/14/2012
Piękna! – tylko tyle (i aż tyle) mogę powiedzieć o przedziwnie prostej i klasycznej, na pierwszy rzut oka, kolekcji szwedzkiej projektantki Ulriki Lundgren. Swoją karierę zaczynała jako stylistka magazynów wnętrzarskich, w tym Casa Vogue i Elle Decoration. Podróże wyrobiły w niej osobliwy gust i umiłowanie dla detalu. Projektuje głównie torebki, a poniższa kolekcja to mała odskocznia od skórzanych projektów. Jest w nich coś z Celine, coś z Chanel, coś z polskiego Mozcau by Justin. Ogląda się ją z prawdziwą przyjemnością.
Być może ktoś zarzuci mi, że zamiast promować to co polskie, wspominam dość czesto o projektach w naszym kraju niedostępnych (cenowo również). Problem rozwiązuje się wtedy, kiedy poszukujemy wśród rodzimych projektantów ubrań na co dzień, prostych a jednocześnie bardzo kobiecych i eleganckich. Ubrań, które przy okazji nie zrujnują naszego budżetu; nie koniecznie w zgodzie z najnowszymi trendami, ale w zgodzie z tym co cieszy oko każdej kobiety. Bo ileż można nosić poszarpane spódnice, przetarte spodnie (ok, te można zawsze!), bluzki z naszywkami w misie, sukienki będące kopią wielkich projektantów, ubrania kopiujące nie tylko same projekty, ale też ceny tych najbardziej znanych, zachodnich kreatorów mody? Wydaje mi się, że polscy projektanci chcą być nieziemsko awangardowi, czasem aż za bardzo, na siłę. Świetnie w ich ubraniach wygląda Doda, niszowa aktorka, czy młoda blogerka podczas Łódzkiego Tygodnia Mody. Nudziarze mają w kraju nad Wisłą ciężko. W tych ubraniach poniżej nie ma nic specjalnego. Po prostu można wyjąć je z szafy i założyć, bez wstydu wyjść na ulicę, iść do pracy, spotkać się z przyjaciółmi, wybrać się do teatru. Czy potrzeba nam czegoś więcej? 
RIKA do obejrzenia w całości pod tym linkiem.

Foto: RIKA