W przededniu Nowojorskiego Tygodnia Mody przypomniało mi się, że wszak nasze rodzime poletko nie zostało przez mnie dostatecznie przeanalizowane. Wiosna ponoć już co raz bliżej, czemu więc nie skupić się na propozycjach od polskich projektantów, zanim zaleje nas fala inspiracji na sezon jesienno – zimowy 2012/13. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak pokazać Wam kilka najlepszych moim zdaniem pokazów z Alei Debiutantów, o ile w ogóle można tak nazwać część Offową. Utarło się już w środowisku bywalców Łódzkiego Tygodnia Mody (przynajmniej tych skupionych głównie na ubraniach niż na przechadzaniu się w kuluarach), że Off-y są o wiele bardziej twórcze i inspirujące niż nie jeden pokaz „zasłużonego” projektanta. Takim przykładem jest z pewnością kolekcja Olgi Szynkarczuk. Po raz pierwszy przeczytałam o niej na blogu Banany w związku z kolekcją inspirowaną góralszczyzną. Tym razem Szynkarczuk odchodzi od narodowych inspiracji na rzecz soczystego futuryzmu. Ażurowe wycięcia, neonowa zieleń, mocne, charakterystyczne kroje, jakby zainspirowane bajkową Matplanetą, wysokie, ultrakrótkie szorty, fikuśne wycięcia i prześwity. Wszystko przełamane typową, ale w tym wypadku pasującą idealnie, czernią. To jedna z niewielu naprawdę spójnych kolekcji, dopiętych na ostatni guzik. Nie wiem czy założyłabym wszystko, ale z ogromną przyjemnością oglądałam cały pokaz, a każda sylwetka okazywała się miłym zaskoczeniem. Brawo!Cała kolekcja tutaj.
Tymczasem u Jarosława Ewerta historia polskiej mody toczy się innym, bardziej artystycznym i awangardowym torem. Kontrast i dodatki, malarskość i prostota – najlepiej określają idealne lato według projektanta. Kolekcja nie przypadnie do gustu każdemu, ale każdy znajdzie tam dla siebie coś co z chęcią znalazłby w swojej szafie. Oryginalne koszulki, proste spodnie, idealne połączenia kolorystyczne (błękit, czerń, biel, szarości i srebro), detale skupiające uwagę, marszczenia, deformacje, dżety. A mimo wszystko nie ma tu niczego z barokowego przepychu, raczej zgrabne ubrania o klasycznych fasonach okraszone makijażem, który wcale nie musiał korzystać z uroków gotyku. I bez tego kolekcja wyglądałaby po prostu dobrze.
Całość tutaj.
W przypadku ostatniej kolekcji nie miałam żadnych wątpliwości, bo o projektach Pauliny Połoz nie sposób zapomnieć. Nie są one tak charakterystyczne jak te od Olgi Szynkarczuk, ale prezentują swoją własną wizję futurystycznych inspiracji w modzie. Projektantka nie skupia się na formach, raczej na materiale i kolorystyce. Nie uświadczycie tu rażących neonów, ale przydymione pastele wymieszane z połyskującą czernią i brązem. Te kolory mnie zaczarowały. Uwielbiam czyste, rozmyte beże i szarości przeplatane z odcieniami błękitu, może dlatego, że pasują zawsze i do wszystkiego?! O ile męska linia przeznaczona jest dla zdeklarowanych fanów pilota Pirxa, o tyle kobiety mogą interpretować tę kolekcję według własnych upodobań.
Całość do zobaczenia tutaj.
Foto: materiały prasowe PFWŁódź