Piątek był dla mnie pierwszym dniem Łódzkiego Tygodnia Mody i od razu rozpoczął się od przyjemnego dla oka pokazu Bohoboco. Duo projektantów – Michał Gilbert Lach i Kamil Owczarek – pozostaje wierne swoim miejskim inspiracjom, idei kobiety silnej, wyzwolonej, pewnej swojego uroku, współczesnej divy. Być może nie ma w tej letniej kolekcji porażającej ilości nowości, raczej to czego wszyscy się spodziewali: kuse minispódniczki i jedwabne, prześwitujące spódnice maxi poruszające się wraz z miękkimi ruchami modelek; bluzki z dekoltem w łódkę, kuszące tuby podkreślające kształty, a wszystko to podane w prostej i zdecydowanie lekkiej kolorystyce: beżach, bieli, szarościach i…mniej wakacyjnej – czerni. Najbardziej spodobały mi się proste połączenia barw, ubrania monochromatyczne i minimalistyczne dodatki utrzymane w podobnej kolorystyce. Falujące muśliny są równie zjawiskowe, ale przeznaczone raczej na wielkie gale dla rodzimych celebrytów, niż dla przeciętnej dziewczyny. Szkoda.
Michał Szulc zaprezentował coś zupełnie innego. Patrząc na pojedyncze zdjęcia początkowo nie do końca przekonywała mnie kolekcja BOOM BOOM BALTIC, ale ostatnie zdjęcie potwierdza jak bardzo jest ona spójna. Szulc to przedziwny minimalista: bawi się materiałami, kolorami, fakturami. Dodaje do swoich prostych sukienek fikuśne falbanki, wykorzystuje zapomniany w modzie wzór moro, łączy za duże bluzki z seksownymi, ultrakrótkimi spódniczkami mini, żeby za chwilę pokazać długość znienawidzoną przez wszystkie właścicielki masywnych łydek. Jednak prawdziwą siłą tej kolekcji, tak bardzo inspirowanej pastelowymi zdjęciami Rineke Dijkstry, są kolory: rozmyty niebieski przechodzący w szarość, beże, krem, wyblakły róż, delikatna zieleń i mocny odcień lazuru. Bardzo przyjemne ubrania, zdecydowanie do założenia od razu:)
Foto en face: Łukasz Szeląg/ reszta: ja.