We Włoszech istnieje ponad 150 typów makaronu: nitki, świderki, muszelki, pióra, lasagne, wstążki, jajeczne tagliatelle. O niektórych dumni ze swojej kuchni Włosi śpiewali piosenki, inni umieszczali sceny jedzenia makaronu w swoich filmach (słynna kolacja w Rzymie Felliniego), a jeszcze inni zrobili z nich po prostu to co najlepsze – wykorzystali w świetnych przepisach i wrzucili do sieci. Włoska kuchnia jest równie popularna co krzywa wieża w Pizie, plac Św. Marka w Wenecji i Koloseum w Rzymie. I właśnie dlatego duet Stefano Dolce i Domenico Gabbana postanowił wykorzystać tę największą, kulinarną inspirację w swojej ostatniej kolekcji prezentowanej podczas mediolańskiego tygodnia mody, tworząc coś co do chwili obecnej powoduje szeroki uśmiech na mych ustach: makaronowe kolczyki. Ok, jest to kwintesencja kiczu, ale pamiętajmy – D&G to Włosi i to jak oryginalni. Nie straszne im posądzenie o tandetę i udziwnienia, oprócz makaronu proponują też kolczyki pomidorowe i czosnkowe (tych ostatnich nie próbujcie robić metodą DIY, błagam!) przeplatane medalikami z Matką Boską, a do kolekcji każda fanka gotowania może dobrać dla siebie również oryginalną bransoletkę. Na blogu Honestly WTF znalazłam poniższe zdjęcia przedstawiające jak własnoręcznie wykonać krok po kroku te niesamowite kolczyki. Całość wraz z „przepisem” na makaronową biżuterię znajdziecie pod tym linkiem. Sama nie wiem czy się na nią skuszę, chociaż makaron (tylko al dente) mogłabym pochłaniać w ilościach zagrażających nie tylko smukłej figurze, ale nade wszystko życiu:)
Foto via Honestly WTF (DIY clik)
Foto: vogue.it
7 komentarzy
@lollyjane: ja też:)
@Agatiszka: 🙂 🙂 🙂
@KAAM: Ja noszę, ale nie wiem czy na coś takiego bym się skusiła, makaron chyba jednak wolę jeść:)
@Adelina: Ja też, najlepsze DIY w sieci:)
Tez pamietam makaronowe naszyjniki z podstawowki, moglam sobie jeden zostawic, teraz bylby niezla vintydzowa perelka 🙂 Swoja droga, uwielbiam te DIY z Honestly WTF!
Rewelacja, projekty z tej strony zawsze mnie zaskakują ale ten jest chyba moim ulubionym, chociaż kolczyków sama nie noszę …:)
Mniam 😀
wow – nie znałam makaronu od tej strony 🙂
@Kelly: Być może, być może:) Ale przyznasz, że kolczyki pierwsza klasa, chociaż trzeba by wybitnie uważać na tych makaronowych obżartuchów:)
Hahaha, no nie mogę :):) Dobrze, że nie jest ugotowany, to żaden pożeracz makaronu (ja też nim jestem) nie odgryzie ucha. W szkole podstawowej, w zerówce robiliśmy wisiory i bransoletki z makaronu, pomalowanego farbkami. Czyżby moja pani z zerówki zainspirowała kreatywny duet?;)