Przyznaję się szczerze, że nie za bardzo przyglądałam się wnętrzu tego mieszkania. Zaintrygowało mnie natomiast to co na zewnątrz. Jest tu wszystko to co kocham najbardziej: duże okna z fantastycznym widokiem na morze, balkon i – jeśli już musimy mówić o tym co w środku – ogromny salon połączony z kuchnią. Znajdziecie tu dwa ogromne kanapo – szezlągi (rzecz jasna białe), i nonszalancko ustawiony z tyłu obraz z Brigitte Bardot, i minimalistyczną kuchnię (też białą z dodatkiem czerni). A co najważniejsze: nawet szwedzka zima nie wydaje się już tak sroga w obliczu tego uroczego widoku zza balkonu. Mało kolorów, dużo przestrzeni – czy trzeba chcieć czegoś więcej?
Foto:bo-laget.se
3 komentarze
@Bea: Zazdroszczę Ci tego widoku, u mnie jak na razie tylko okna drugiej kamienicy:( a marzyłby mi się park, albo własnie Pałac Kultury.
W miejscach pozbawionych widoku duszę się i mam poczucie odizolowania, które całkowicie mnie przytłacza. Z moich okien nie mam może widoku na rozległą plażę, ale przynajmniej widzę Pałac Kultury i żaden sąsiad nie zagląda mi prosto do łóżka. Najgorsze co może być to mieszkać w tzw patio, gdzie trzeba się żaluzjować przed cały dzień. Nie ma co ukrywać, że przestrzeń za oknem daję poczucie wolności jak również pozwala puścić wodze fantazji.
Cudne, dużo przestrzeni, mało gratów i te okna.. 🙂