Do szczęścia najczęściej potrzeba niewiele. Może to być na przykład drewniana podłoga, która lekko skrzypi pod stopami. Mogą to być miękkie poduszki, otulone etnicznymi tkaninami czy funkcjonalne krzesła znalezione na pchlim targu. Dla kogoś szczęściem będzie też niewielki przydomowy ogródek albo ceramiczna mleczarka przywieziona z dalekich podróży. Zdaje się, że te kilka elementów kryje w sobie pewien wiekowy dom rybaka (datowany na rok 1830), który właściciele odkryli po siedmiu latach poszukiwań idealnego miejsca do zamieszkania na duńskiej wsi.
Dorthe i Finn Topp odnaleźli swoje szczęście w gminie Odsherred na Zelandii (tej samej wyspie, na której leży Kopenhaga). Szczęście na początku nie było jednak tak oczywiste. Przede wszystkim metraż (110 m2) okazał się za mały, ale pocieszenie szybko udało się znaleźć w rozległym ogrodzie i wyjątkowej, rzeźbionej dekoracji sufitu w salonie. Przez 18 miesięcy właściciele próbowali też załatać dziury w starym dachu, przez który przeciekała woda. Po licznych ekspertyzach okazało się, że dach został źle skonstruowany i trzeba było kłaść go od nowa. Ponad to wymiany wymagały również drewniane okna, zjedzone na wskroś przez korniki. Fatalny początek okazał się wybawieniem, bo dzięki niemu rodzina zyskała dodatkowe pomieszczenie do zagospodarowania – rozległe poddasze, do którego prowadzi jasna i przestronna klatka schodowa. Na końcu pozostało wyposażenie domku zgodnie z estetyką bliską właścicielom. Finn (biolog z zawodu) to miłośnik sztuki i naturalnych materiałów, Dorothe – podróży i rzemieślniczych perełek z różnych zakątków świata. Mieszkała przez kilka lat w Portugalii, w sprawach zawodowych podróżuje też często służbowo do Wietnamu, Laosu i Birmy. Wszystko to złożyło się na wyjątkowo nietuzinkowe, jasne i funkcjonalne wnętrze.
W salonie miejsce znalazł pokaźny drewniany stół (dzieło pana domu) i klasyki od Eamesów z lat 50., wcześniej wspomniane etniczne tkaniny i ceramika, m.in. małe opakowania na kosmetyki z Wietnamu. Gdzieniegdzie dostrzeżecie litografie od Per Kirkeby’ego – współczesnego duńskiego artysty i lampy znalezione na pchlim targu. Na pierwszym piętrze (zaaranżowanym poddaszu) znajduje się niewielkie miejsce przeznaczone do pracy. Krzesło znalezione na pchlim targu (znowu!) w Belgii, słoik z Wietnamu i akwarele autorstwa Isaka Samuelsena, to tylko kilka elementów tworzących wyjątkowy nastrój w tej części domu. W końcu ogród – który 7 lat temu wyglądał jak zaorane pole – dziś cieszy oko bujną zielenią i drewnianymi meblami zwieńczonymi fioletowymi poduchami. Na tle tych pobielanych ścian brakuje już chyba tylko Zosi z „Pana Tadeusza”, tak jest tam pięknie.
Jak podoba Wam się ten duński dom rybaka?
Foto: The Style Files
6 komentarzy
Piękne wykończenie, materiały i faktury.. Dom pełen zmysłowości
Dobrej niedzieli!
Magda
Hej Magda, dzięki za komentarz! Cieszę się, że dom Ci się spodobał 🙂
Kocham to. Drewniana podłoga, musi być miło i ciepło. Mogłabym tam mieszkać. No i naturalne kolory.
Ale pięknie wkomponowana zieleń! 🙂
Prawda? Dla mnie to jest po prostu bajka! I kto by pomyślał, że właściciele pielęgnują ogród od czasu do czasu?! 🙂
Kolejny ciekawy wpis – gratulujemy 😉
Zapraszamy do naszego sklepu internetowego z modną biżuterią i odzieżą
http://www.steezy.pl – strona naszego sklepu KLIK
https://www.facebook.com/steezyfashionshop – strona naszego fanpage KLIK
Pozdrawiamy i przesyłamy dla wszystkich czytelników
KOD RABATOWY: 10off
WAŻNY NA CAŁY ASORTYMENT (10 % zniżki)