Uwielbiam dawać innym prezenty. Zazwyczaj wymyślanie przychodzi mi z łatwością, ale sam moment obdarowywania jest stresujący. A co jeśli nie trafię? A co jeśli on/ona już to ma? A co jeśli zrobię jakąś gafę? Dlatego, żeby pozbyć się wątpliwości i pomóc sobie (i Wam) w wyborze prezentów dziś oficjalnie rozpoczynam sezon świąteczny. Poniżej znajdziecie prezentownik świąteczny numer 1.
Poniższy prezentownik to rzeczy, którymi sama bym siebie chętnie obdarowała. W różnych cenach i z różnych dziedzin. Jest coś dla miłośniczek mody i niepoprawnych romantyczek spędzających każdą wolną chwilę na czytaniu. Jest coś dla miłośników pisania, robótek ręcznych i relaksu totalnego. W końcu kilka propozycji, które po prostu pięknie wyglądają i cieszą oko – przez cały rok.
Prezenty inne niż wszystkie
Bon na tatuaż. Coraz częściej myślę o niewielkim tatuażu. Z jednej strony obawiam się tego, że „to na zawsze”, a z drugiej myślę, że to fajnie mieć jakiś swój wymarzony rysunek na ciele. Niekoniecznie widoczny dla wszystkich.
Karnet na pilates. Pilates to jedne z nielicznych zajęć fizycznych, które sprawiają mi przyjemność.
Bilet na wspólny wyjazd. Patrząc na ceny biletów lotniczych mam wrażenie, że już taniej będzie pojechać gdzieś samochodem, albo pójść pieszo. Tylko jak pojechać samochodem do Japonii?
Roczny karnet do muzeum /kina. Ja sama mam karnet na roczne wejście do Muzeum Narodowego i uważam, że to jeden z najlepszych prezentów jakie sama sobie zrobiłam. Nie dość, że wspieram to miejsce i dokładam swoją cegiełkę do tego, co się w nim dzieje, to jeszcze chętniej odwiedzam wystawy z kimś (w mojej wersji karnetu wchodzę z osobą towarzyszącą za darmo na wszystkie wystawy i bez czekania w kolejce. How cool is that?!)
Miesięczny kurs języka obcego. Bo znajomość języków obcych daje niesamowite możliwości i dodaje pewności siebie. A język może być z tych całkiem znanych, albo zupełnie odjechanych (fiński, chiński, japoński – czemu by nie?)
No Comments