Przeczytałam wczoraj na blogu u Moniki kilka porad dla nieradzących sobie z chronicznym brakiem czasu, dla mających problemy z usystematyzowaniem (trudne słowo!) czasu na tyle, żeby oprócz wyciśnięcia go jak cytryna znaleźć jeszcze chwilkę dla siebie. Chwila dla siebie – magiczne słowo. To trochę jak zaczarowany ołówek, święty Graal i zatopiona Atlantyda w jednym. Istnieją w legendach, bajkach i mitach, ale poza tym to nikt nie udowodnił, że istały naprawdę. Moja „chwila dla siebie” urosła właśnie do takiej rangi.
U Moniki zabrakło jednej z porad, którą od lat próbuje wklepać mi do glowy moja mama: przygotowanie ubrań dzień wcześniej. Dzięki temu można teoretycznie dłużej pospać, znaleźć czas na śniadanie, o którym często zapominam (tak, z braku czasu właśnie) albo wyjść wcześniej z domu i w końcu pojawić się na siłowni (skoro karnet czeka od września, że sobie o nim przypomnę). Problem z wyborem zestawu na następny dzień ma więc w sobie coś z filozofowania: można zrobić setki rzeczy, na które brakuje kilkunastu minut, bo spędzamy je na dumaniu przed szafą i zastanawianiu się jak to możliwe, że przy takiej stercie ubrań znowu nie mamy co na siebie włożyć. Można również rozmyślać o sytuacji pogodowej za oknem, bo co stanie się, jeśli pogoda się zmieni i nie będziemy mieli ochoty na czarną bluzkę tylko białą, albo ostatecznie okaże się że ulubiona sukienka z COSa znajdzie się…w koszu z rzeczami do prania?
Jest jednak coś co pomaga mi w wyborze zestawów i staram się, aby codziennie rano nie mierzyć się z dylematami natury garderobianej. Przyznaję, moja szafa ogranicza się do trzech kolorów (czarny, biały, szary), ale przynajmniej mam poczucie, że mój cenny czas nie został zmarnowany. Kolaże na Polyvore pomagają niezdecydowanym i tym, którzy codziennie przeczesują internet w poszukiwaniu inspiracji. Dodatkowym plusem jest fakt, że wcale nie trzeba mieć wszystkich/identycznych ubrań z wymarzonego zestawu. Polyvvore wskaże bazę, którą można dowolnie modyfikować, a przy okazji nie uszczupli nazbyt naszego domowego budżetu. Dziś właśnie kilka takich zestawów z dżinsem w roli głównej. Mój ulubiony to ten ze spódnicą i koszulą z kotami. Zwróćcie uwagę na „żelową” kopertówkę od Christophera Kane’a. To zeszłoroczny projekt, który zebrał tyleż pochwał, co krytyki. Jeśli byłoby mi to kiedyś dane, chciałabym mieć tak niesamowitą torebkę w swojej kolekcji. Torebkę, która odpowiednio naciśnięta potrafi zmienić swój wzór. Fani spodni i ulubionych trampek też nie powinni być zawiedzeni.
Który zestaw wybieracie?
1. Dżinsy – American Eagle Outfitters (High-Rise Jegging) | Torebka – JCrew |3. Baletki z ćwiekami – Zara | Koszula – La Garconne | 5. Aesop Control – żel łagodzący podrażnienia i niedoskonałości via Galilu | 6. Perfumy Black Saffron – Byredo | 7. Naszyjnik Koch – Anka Krystniak.
1. Koszula z kotami – Romwe | 2. Szpilki w kolorze srebrnym – Zara | 3. Torebka – Christopher Kane | 4. Spódnica – Acne | 5. Perfumy – Marchesa D’Extase | 6. Okulary – Fe Ny via Nordstrom.com | 7. Telefon – iPhone | 8. Lakier OPI – Brazil Collection.
1. Dżinsy – American Eagle Outfitters (Boy Crop) | 2. Kopertówka Good Girl – Moschino | 3. Trampki – Converse | 4. Puchówka – Y-3 | 5. Skórzany top via ModaOperandi.com | 6. Kolczyki w formie ust – Jeniffer Soiselle | 7. Mleczko do mycia twarzy – Tołpa | 8. Bezbarwny błyszczyk do ust – Bobbi Brown | 9. Pierścionki – RingsAndThing.com.
Profile na Polyvore warte uwagi: 1 | 2 | 3 | 4 | 5
O spodniach dżinsowych AEO pisałam tutaj.
4 komentarze
Fajne ubrania, troszkę ekstrawaganckie jednak w dobrym tonie
Cześć Wojciech, dzięki za komentarz 🙂 Tym bardziej mnie cieszy, że padł ze strony mężczyzny. Udanego tygodnia!
Kolaże są super…ale uzależniają – „tylko sobie jeden zestaw przygotuję”…dwie godziny potem… 😉
Z powyższych zestawó biorę szpilki z pierwszego – zdecydowanie. A co do przygotowywania ubrań na następny dzień – nauczyłam się tak robić i praktykuję, ale pogoda (jednego dnia +20, drugiego +5) lubi to utrudniać. Mogę się pochwalić, że jest 21:56, a ja właśnie wybrałam ubrania na jutro. Oby tym razem pogoda dopisała, to zawsze +6 minut do spania! :))
Kelly zazdroszczę Ci takiego zorganizowania. U mnie jest tak, że następnego dnia już nic mi się z zestawu, który przygotowałem dzień wcześniej, nie podoba. Jak żyć? 🙂