Moda

Antonio Marras Resort 2014

06/25/2013

Antonio Marras – jego po prostu nie można nie kochać. A nawet jeśli nie ma się o nim konkretnego zdania, wystarczy zerknąć na projekty jakie przygotowywał dla marki Kenzo. To tak jakby wziąć wszystkie kwiaty z zielnika skrupulatnie zbieranego w podstawówce i przenieść go na tkaniny. W autorskich projektach Marras idzie jednak o krok dalej. Ukwiecone łąki zamienia na przydomowe ogródki pełne słoneczników, róż i stokrotek. Dodaje do nich kratkę z piknikowego obrusu i marynarskie paski we wszystkich kolorach tęczy (buty również nie są ich pozbawione, np te).

Kolekcja resortowa (przejściowa między sezonami zimowym i wiosenno – letnim) na przyszły rok spodobała mi się tak bardzo, że musiałam ją tu dzisiaj umieścić. Jest w niej wszystko co w projektach Marrasa najlepsze i najciekawsze. To taka torebka z najpyszniejszymi cukierkami – znajdziecie tu wszystkie smaki, wszystkie rodzaje kolorów z kilkoma czekoladowymi klasykami pozwalającymi na wzięciu oddechu od tej słodkiej ferii barw. W końcu lookbook kolekcji, pozornie tylko przyprawia o zawrót głowy. Idea wklejenia modelki do kolażu przypomina mi trochę moje zabazgrane zeszyty w których wklejałam ulubione zestawy z gazet. Czasem jeszcze brakuje mi tej popołudniowej rozrywki, ale od kiedy przestałam kupować większość modowych tytułów, szkoda mi ciąć te, które uważam za wybitnie wartościowe w mojej pokaźnej kolekcji. Wracając do Marrasa…gdybym tylko mogła pozwolić sobie na zakup jego projektów, te ubrania od razu znalazłyby się w mojej szafie. Chociaż nie, nie w mojej szafie – na mnie!

Foto: TrendCouncil
Moda

SandaLove

06/19/2013

W końcu mogę przestać narzekać na pogodę i założyć ulubione odkryte buty. Sandały – bo to one będą bohaterem dzisiejszego wpisu – mają tyleż samo zwolenników, co przeciwników. Jedni uważają je za szczyt marzeń dla stopy, powiew wolności i luzu. Inni patrzą na nie niechętnie doszukując się kiczu (ze skarpetką w tle) i braku elegancji. Osobiście nie wyobrażam sobie wysokiej temperatury za oknem i zamkniętego obuwia na stopie. Nie jest to, rzecz jasna, odosobniony i  nowy pogląd. Wiedzieli już o tym prawdziwi prekursorzy wygodnych sandałów – Rzymianie w czasach antycznych nosili kilka ich rodzajów, zawsze jednak wykonane ze skóry, wiązane wokół kostki. Dzisiejsza nazwa wywodzi się zresztą od ich najprostszej formy, tzw. sandalia to nic innego jak lekkie sandałki domowe, na które składała się prosta podeszwa i rzemyki do przewiązywania na stopie.

A co nosimy dziś? Obecnie mamy chyba wszystkie możliwe rodzaje sandałów do wyboru: od płaskich, mieniących się tysiącem barw, po te wyższe lekko zabudowane i najwyższe, na niebotycznych szpilkach (pisałam o nich w tym poście). W dzisiejszym wpisie pokażę Wam kilka moich ulubionych modeli. Płaskich, kolorowych, będących miksem między sandałami i japonkami. Te ostatnie czasem potrafią dać w kość, dlatego zawsze mam w torbie zapasową parę bez udziwnień. Podstawa w mojej szafie – od lat – to białe lub złote LesTropeziennes. Zobaczyłam je kiedyś (bodaj w 2008 roku) na nieistniejącym już blogu Latającej Pyzy i od tamtej pory towarzyszą mi każdego lata. To jedne z najwygodniejszych sandałów jakie kiedykolwiek miałam. Nie zastąpią je nawet najbardziej miękkie, gumowe „hawajanasy”.  
1. Les Tropeziennes | 2. Ras | 3. Best Mountain | 4. Carmen Steffens | 5. Ravel | 6. Les Tropeziennes | 7.8.9. Zara
Moda

CFDA 2013

06/09/2013

 

Wstyd się przyznać, ale nie jestem osobą, która z radością śledzi gale (wszelkiego typu), raporty z czerwonych dywanów, rozdania nagród, premier i wydarzeń żywo relacjonowanych przez prasę kolorową. Naprawdę rzadko kiedy zatrzymuję się na wpisach dotyczących ubrań naszych rodzimych celebrytów, bo z reguły po prostu mi się nie podobają. Wyjątek robię dla rozdania Oskarów i Złotych Globów. W tym roku skusiły mnie również zdjęcia z gali CFDA – nazywanej Oskarami mody, przyznawanymi przez Konsulat Projektantów Mody Ameryki (Council of Fashion Designers of America). Zdjęcia skusiły, bo są inne. Przede wszystkim dotychczasowe nudne, pełne sylwetki zastąpiły zdjęcia detali, gości w ruchu, ujęcia z boku i z tyłu. W końcu można przyjrzeć się im z bliska i podziwiać, bo niektóre kreacje to – wybaczcie za oklepany slogan – prawdziwe dzieła sztuki. Pośród tafty i jedwabiu przebijają się frędzle i szyfony, cekiny i tkaniny z nadrukami, pióra i falbany, baskinki i marynarki w męskim stylu, w końcu (czasem zbyt) obcisłe paski, gołe plecy i brzuchy. Wreszcie buty – sandały, czółenka, te z odkrytymi palcami przypominające projekty Balenciagi i te na słupku. Tak wygląda prawdziwe święto mody, wszystkie chwyty i kolekcje są dozwolone. Szkoda tylko, że za rok niewielu będzie o nich pamiętać.
Foto: Ann Street Studio
Dobre bo polskie, Moda

Super US.

06/08/2013
Nie wiem jak duże ma dla Was znaczenie słów, ale ja przywiązuję do nich ogromną wagę. Nie chodzi mi tylko o te wypowiadane bezwiednie, codziennie, wielokrotnie, czy te czytane w gazetach, magazynach i książkach. Ot, mówimy co nam ślina na język przyniesie, a słowa unoszą się gdzieś zapomniane i nieistotne. Są jednak takie, które dają nam niesamowicie pozytywną energię, w chwilach zwątpienia pozwalają na trochę wytchnienia, w momencie totalnego braku kreatywności – otwierają umysł. Takim słowem dla mnie, mantrą, ale też nawykiem, którego nie potrafię się pozbyć (i nie chcę) jest wiecznie powtarzane przeze mnie „jest super”. Super jest to, że żyję i piszę te słowa, że mam siłę podnieść rękę i nacisnąć klawisze komputera. Mój komputer jest super i to co na nim czasem napiszę też jest super (nawet jeśli inni uważają inaczej). Super jest moja rodzina, przyjaciele i znajomi, moje dotychczasowe osiągnięcia, to, co przeżyłam do tej pory, gdzie byłam i kogo poznałam. Super jest bycie pozytywnym pesymistą (to taki ktoś kto wiecznie narzeka, że jest źle, ale ze swoich słów śmieje się najgłośniej ze wszystkich) i niezdecydowanym impulsywnym zakupoholikiem. Jest super móc zjeść rano śniadanie z kimś miłym, pójść do kina, pośmiać się. Znajdowanie fajnych rzeczy w sieci jest super i odkrywanie nowych polskich marek też jest super. Jest super, kiedy można się rozwijać i robić coś co nas pasjonuje. W końcu super jest to, że dąży się do bycia lepszym, codziennie.
Jest super jest uniwersalne, a jednocześnie jedyne w swoim rodzaju, bo zastępuje miliony innych słów. Dlatego, kiedy Monika Zygmunt i Agata Bieleń zaproponowały mi przygotowanie mojego ukochanego słowa, zamkniętego w stalowej formie jako US, od razu wiedziałam co będzie dla mnie najlepsze. Tak powstało jest super, które teraz możecie podziwiać na zdjęciach.
US – jak tłumaczą same projektantki – to litery zamknięte w stali, myśli ważne, motywujące lub dodające otuchy. I faktycznie tak jest. Za każdym razem kiedy mam go na nadgarstku czuję się lepiej. Us wydawać się może niepozorny, ale drzemie w nim wielka siła. Tak jak w słowach, prawda? 
A propos motywacji: na zdjęciach zobaczycie również jedną z moich ulubionych książek na ten temat w roli głównej – „5: Where will you be five years from today?”. Pisała o niej kiedyś Ula z bloga The Adamant Wanderer. Kupiłam ją dla mnie i dla mojego chłopaka. On nie zagląda do niej nigdy (w myśl zasady, aby otworzyć ją dopiero za 5 lat), ja przeglądam bardzo często. Razem z USkiem motywuje mnie najbardziej. 
I na sam koniec, chociaż chyba powinnam na początku, autorka zdjęć – Tola z bloga Remain Nameless. Zrobiła fotki najbardziej marudzącej osobie świata. Zakładam, że po takich przejściach zrobi już zdjęcie każdemu. Dzięki Tola!  
US – zamówicie na stronie shwrm.pl
Fanpage marki – USwords
Mam na sobie tunikę projektu Pola&Frank
Torebka – Emilio Pucci a w niej: 
Okulary – Ray Ban
Perfumy – Bvlgari Omnia
Książka – 5: Where will you be five years from today? do kupienia tutaj