Zawsze chciałam mieszkać na statku albo na barce zacumowanej w którymś z kanałów w Amsterdamie. Ci, którzy chociaż raz skorzystali z gościnności drewnianej (lub stalowej) łajby wiedzą, że jest to gościnność niezwykła. Niesamowite jest już to, że statek utrzymuje się na wodzie, pozwala na bycie blisko natury tu i teraz, a przede wszystkim idealnie ulula do snu po ciężkim dniu.
Bohaterami dzisiejszej historii jest SophieThé, Niki Baillie-Jackson i ich drewniana łódź – Gwenn a Du. Sophie jest Francuzką i dekoratorką wnętrz (czyż to nie idealne połączenie?), jedną z najbardziej znanych w Australii. Urządzała mieszkania na całym świecie, chociaż jej kariera zaczęła się od pracy na luksusowych jachtach. Kiedy po długim pobycie w Laosie i Chinach jej partner Niki wrócił do Australii, zdecydowali się na kupno niewielkiego jachtu, na którym mogliby spędzać weekendy z daleka od zgiełku wielkiego miasta. I wtedy właśnie w sieci ktoś opublikował ogłoszenie o sprzedaży Gwenn. Jacht okazał się idealnym zakupem, mimo tego, że wymaga od właścicieli specyficznego i cierpliwego podejścia. Przede wszystkim, jest to łódź unikatowa w swoim rodzaju, bo zbudowana całkowicie z nowozelandzkiego drewna kauri. Od początku nie było wiadomo jak ją obsługiwać (nie zachowały się zapiski o jej użytkowaniu), a właściciele musieli uczyć się jej krok po kroku. Ponadto drewno wymaga ciągłej renowacji, aby spełniało swoją funkcję jak najdłużej (od mycia pokładu, poprzez posypywanie go solą w czasie deszczu, do wietrzenia pokładu, kiedy jest gorąco). Jednak, jak przyznają zgodnie Sophie i Niki, większość z tych prac to sama przyjemność.