Domki letniskowe to mój mały fetysz. Mały, bo i domki nie należą do największych. Lubię je też dlatego, że kojarzą mi się z czymś przyjemnym: spokojem, odpoczynkiem, przyrodą, ładną pogodą, ciekawym widokiem, jedzeniem i spaniem na świeżym powietrzu. Generalnie ze wszystkim tym, czego na co dzień (osobie pracującej przed komputerem) brak.
Cóż najbardziej ujęło mnie w tym małym, niepozornym domku, który znajduje się w Danii? Przede wszystkim ciekawe podejście do stylu rustykalnego: nie rządzą tu przaśność, meble z epoki, ani wiklinowe dodatki. Oprócz wszechobecnej bieli zauważycie tylko kilka dominujących kolorów. Prym wiodą pastelowe szarości i błękit (rozmyty do koloru wrzosowego). Właściciele postawili na skromny, ale przytulny wystrój. Na podłodze odnajdziecie plecione dywaniki, nad kanapą – pokaźny zbiór grafik w ramkach, w sypialni – miękkie poduszki i koronkowy kocyk. Również kuchnia wpisuje się w ten spokojny, ale prosty klimat – jest idealnie biała, niczym szpitalna. W jadalni postawiono dodatkowo transparentne krzesła, które wzmacniają ten surowy efekt. Nie jest on jednak przytłaczający, ani smutny. W takiej kuchni na pewno ugotowałabym coś pysznego.
Na zdjęciach znajdziecie również widok na ogród i jego przyjemną, nowoczesną aranżację…z kaczkami. Patrząc na takie zdjęcia co raz bardziej brak mi ciepłych i długich dni. Niech już w końcu będzie wiosna!
Poniżej moja mała interpretacja kolorystyki z domku. Dominują rozmyte kolory, biel, błękit, szarości, ale aby nie było tak nudno dodałam botki, które są moim absolutnym marzeniem – srebrne maleństwa od Acne w cenie 1 600 zł. Grrrr!
-
Okulary – Jeremy Scott (model Linda); 2. pierścionek – unknown; 3. błyszcząca kurtka – Front Row; 4. buty – DrMartens ; 5. lakier do paznokci – Chanel; 6. perfumy w kremie – Chloe’; 7. kopertówka – vintage; 8. zegarek – Neff, 9. czarne dżinsy – Paige Denim