Gala Gonzalez zawsze myliła mi się z Leandrą z The Man Reppeler. I kiedy w końcu zdałam sobie sprawę z błędu – było już za późno. Leandra jest dla mnie zdecydowanie modnym numerem 1, z Galą bywa różnie. Przede wszystkim jej styl nie do końca do mnie przemawia, być może to wina hiszpańskiego temperamentu, być może tego, że dużo w niej hipiski, a ja zawsze stałam po grunge’owo – punkowej stronie mocy. Lubię jej duże kapelusze i nawiązania do kultury hiszpańskiej. Czasem mam wrażenie, że patrzę na kobietę – torreadora, innym razem na Pamelę Courson, długoletnią partnerkę Jima Morrisona. I faktycznie te hipisowskie klimaty towarzyszą Gali na każdym kroku, a najbardziej widoczne i oczywiste są w jej londyńskim mieszkaniu. I to nie styl blogerki, ale wnętrze domu w którym mieszka, będzie bohaterem dzisiejszego postu.
Mieszkanie Gali jest fenomenalne. To co najbardziej zachwyca to ogromna, jasna przestrzeń, prawdziwy open space w którym blogerka urządziła przestronny salon połączony z kuchnią. Z przyjemnością patrzy się też na detale: zestaw kapeluszy wiszących na ścianie, manekiny, obrazki z zespołem The Doors w sypialni, zasłonkę kąpielową do złudzenia przypinającą falbany ze spódnicy tancerki flamenco, ratanowy fotel, modernistyczny stolik kawowy. Każdy element mieszkania w londyńskim Shoreditch tworzy piękną, południowoeuropejską mozaikę.
Na koniec kilka moich ulubionych stylizacji Gali Gonzalez. Trzeba przyznać, że jest prawdziwą królową kapeluszy i stylu boho. Może nie wszystkie elementy jej stroju znalazłyby miejsce w mojej szafie, ale na kilka z pewnością spojrzałabym przychylniejszym okiem.