Jesień to moja ulubiona pora roku. Chciałabym napisać, że zaraz po zimie, ale nie oszukujmy się – noszenie na sobie kilku warstw ubrań, zmarznięte palce i nos, elektryzujące się włosy od czapki i sól na drodze niszcząca buty to nie jest to, za czym tęsknię najbardziej. Jesień jest w tym wypadku zdecydowanie bardziej neutralna i co najważniejsze pozwala nosić takie fajne ubrania, jak te z jesiennej kolekcji marki Madewell i pokazywać je światu.
Niewielki drewniany domek z urokliwym gankiem. Na ganku dziewczyna w prostej białej sukience, która dopiero na zbliżeniu zdradza swoje wyjątkowe detale: delikatne wciecie w talii, koronkowe, subtelne rękawki, wiązanie na szyi i seksownie odkryte plecy. Kolejne ujęcie – tym razem na łonie natury – ta sama urokliwa niewiasta w pozie tycjanowskiej Wenus. W sukience, która pasowałabym na każdą wyjątkową okazję, nie tylko ślubną. Wpatruję się w te fotografie od dłuższego czasu i pękam z dumy, bo MOONS Varsovie – nasza rodzima marka, jeśli ktoś z Was spotyka się z nią po raz pierwszy – wraca z kolejną świetną kolekcją sukien ślubnych i sesją, która przenosi w inny świat. Piękny, magiczny, magnetyczny.
Kolekcja Concrete Green – najnowsze dziecko Anny Dudzińskiej – w końcu pozwoliła mi na zmierzenie się z warsztatem projektantki, bo o Ani (wstyd!) nie miałam jeszcze okazji pisać na łamach tego bloga. Mimo, że sama nie umiałabym wydziergać najprostszej rzeczy na drutach i jest to dla mnie absolutna abstrakcja, to jednak podziwiam wszystkich tych, którzy zdecydowali zmierzyć się z tą obcą dla mnie materią. Dlatego obserwując dotychczasowe poczynania projektantki jestem skłonna stwierdzić, że ma niesamowity talent do stworzenia z kłębka wełny abstrakcyjnych, a jednocześnie niezwykłe łatwych w odbiorze ubrań. Łatwych, ale nie banalnych. Bo awangarda w polskiej modzie ma dziwne tendecje do przybierania najbardziej kiczowatych i nieprzyjaznych dla odbiorcy form. Anna Dzudzińska jest od tego daleka. Zobaczycie za chwilę kolekcję, która mogłaby z łatwością zawojować polskie ulice w nadchodzącym sezonie grzewczym. Wełniane sukienki z golfem sięgające do kolan skontrastowane z mini sweterkami w soczystych kolorach zieleni i limonki, do tego frędzle i proste sploty, przytulne, ciepłe szale, którymi chciałabym się opatulić i obszerne swetrzyska do zadań specjalnych. Ania nie pozostawia złudzeń, że od kilku sezonów jest jedną z najlepszych polskich projektantek tworzących w wełnie. Chodźcie poznać ją bliżej!
Małe nie znaczy złe. Urządzone jak z katalogu, również nie znaczy złe. Mieszkanie, które za chwilę zobaczycie to prosty przykład stylu, który z łatwością możecie przemycić do własnego wnętrza. I nie potrzebujecie do tego zbyt wielu przedmiotów, ba wystarczy ich tylko kilka, by stworzyć idealne i przytulne mieszkanie w stylu skandynawskim.